Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
jużdobrze.
Właśnieszykowałamszkiełkaprzedmiotowe,żebywypróbować
tocudotechniki,gdyzadzwoniłtelefon–zciemnozielonegoplecaka
leżącegonapodłodzedobiegłydonośnedźwiękiCzterechpórroku
Vivaldiego.
Zezłościąiwstanieumysługodnyminadąsanegokaszojadaruchem
bardzoostrożnym,ajednocześniedramatycznym,położyłamszkiełka
nabiurku,upewniłamsię,żesąbezpieczne,idopierowtedy
wyciągnęłamzprzedniejkieszeniplecakaiPhone’awetuizmotywem
ciem.Nierozpoznałamnumeru,dlategopostawiłamnabardzo
oficjalnąiprofesjonalnąwersjępowitania.
–Halo,tuCal…CalliePeterson.
–Callie,mówiMary.Jaksięmasz?
Zamarłam,bałamsięchoćbydrgnąć,wobawie,żenawetnajlżejsze
poruszeniemoichkończynmożenegatywniewpłynąćnaprzebiegtej
rozmowy.Dzisiejszydzieńmiałbyćnajlepszymwcałymmoimżyciu.
–Mary,okurzastopa.MaryzTowarzystwaBadaczyMotylich
Migracji?
O.Kurza.Stopa.Tosiędziałonaprawdę!Otejrozmowiemarzyłam
odlat.
Kobietacichosięzaśmiała.
–Tak,taodmotyli.Posłuchaj,właśnieprzejrzałamtwoją
zeszłorocznąpracędotyczącąmigracjiActiasluna.Niemieliśmy
pojęcia,żetakliczniewystępująwWillowSprings!Twoje
przemyśleniawkwestiiużyciagrzybniwceluzwalczaniaCompsilura
concinnatasąpoprostuzdumiewające.
Przesunęłamsięwstronękrzesła,ostrożnie,żebyniezakłócić
rozmowynajlżejszymdźwiękiem.Mojeciałonasekundęzawisło
wpowietrzu.Błagałamwmyślach,żebykoszmarneskrzypienie
kółeczekniepopsułotejpięknejchwili.