Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
10TYGODNIDOŚLUBU
PIĄTEK
ApartamentWiktorii
Wiktoriarelaksowałasięprzedwyjściemnagalę
rozdaniaZłotychKamer.Mimożewshow-biznesie
pracowałaodlat,przeddużymiuroczystościamizawsze
odczuwałalekkątremęipodniecenie.Zrobiłaszybki
przegląd:włosyułożone,perfekcyjnymakijaż,ana
wieszakupięknabladoróżowasukniazcekinami–jak
zawszeodWienia.Wapartamenciegrałaspokojna
muzyka,aonapopijałamelisę,leżącnakanapie
wmodnymdresie.Dowyjściamiałajeszczedwie
godziny.Nielubiłaniczegorobićnaostatniąchwilę.
Przypominałasobiepoprzedniągalęizaczęłaoceniać
rok,któryponiejnastąpił.Agencjagwiazd,którą
prowadziła,miałasiębardzodobrze.Pozyskaładoswojej
stajnimłodegoraperaDaniela,którypisałświetneteksty
imiałnieziemskigłos.Ludziezanimszaleli.„Muszę
naniegomocniejstawiać”,pomyślała.
Wtymmomenciezadzwoniłtelefon.
–Izabela?!–krzyknęłaWiktoria,kiedyzobaczyła
nawyświetlaczuimięulubionejscenografki.Prawdziwej
artystki,zupełnienieogarniętej,alenaprawdęzdolnej
izsercemnadłoni.–Cześć,kochana!Stolatcięnie
słyszałam.
–Cześć,królowopolskiegoshow-biznesu.Nie
przeszkadzam?
–Nie,właśniesięrelaksuję.Zadwiegodzinywychodzę
naZłoteKamery.Trochęsiędenerwuję...–dodała
ciszej.–Wiesz,wszyscynaciebiepatrzą,oceniają.Tak
naprawdęnieprzepadamzatymcyrkiem.Noale–