Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
godziniesiępanispodziewać,paniKiełbasa?
Doskonale!Podjedziemyzmężemicórkąokoło
siedemnastej.Będzieidealnaokazja,żebyzerknęłapani
podrodzenaceręcórki!Dowidzenia!
Zagryzłamzęby.Czylitotylezodpłatnościzawizytę.
Będęmusiałasięzadowolićdarmowymprzejazdem.
Patrzyłam,jakKiełbasawsiadadoswojego
samochoduizawracanawąskiejdrodze.Jużpochwili
kurzprzestałunosićsięnadszosą,alemiałamwrażenie,
żeniesmakponaszejrozmowiezostaniezemnądłużej.
Mocniejzacisnęłampalcenarączcewalizki
iodwróciłamsiędochatki.Zkażdymkrokiemwalizka
robiłasięcorazcięższa.Ponadtoczułam,kolokwialnie
mówiąc,żenogizarazwejdąmiwtyłek.Niemogłamsię
doczekać,kiedywreszciedostanęsięjużdośrodka.
Sięgnęłamdokieszeniiwyciągnęłamklucze.
Postawiłamwalizkęnaziemiiwsunęłamnajwiększyklucz
wzamek.Spróbowałamgoprzekręcić,aleokazałosię,
żedrzwijużbyłyotwarte.
Wysunęłamklucz.Razemznimodpadłzamek.
Poprostuwysunąłsięzrozbitegodrewna.Tak.
Zdecydowaniektośzadbałomajątekbabci…