Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Miłopoznać–mruknęłam.–Zadomowieniejak
naraziestanowipewienproblem.Dommojejbabcizostał
doszczętniesplądrowany.
Chwalimirazrobiławielkieoczy.Zerknęłamnajej
mężawlusterkuwstecznym.Onniebyłspecjalnie
zdziwiony.
–Jaktotak?–Kobietateatralniewestchnęła
ipołożyładłońnaswoimobfitymbiuście.–Okradać
szeptuchę?Niedalejjakwczorajzajrzałamdodomu
iwszystkobyłownajlepszymporządku.Tomusiałosię
zdarzyćtejnocy.Zcałąpewnością!
Sądzącpoilościkurzuirobactwa,któresięzalęgło
wchatce,szczerzewątpiłam,żenastąpiłototejnocy.
Jednakwolałam,żebymnieniewyrzucilizsamochodu,
więcpostanowiłamnieudowadniaćjejkłamstwa.
Narazie.
–Niewiemkiedy,aleskradzionowszystkiejejleki.
Niemamnaczympracować.Niemówiącodobytku.Cud,
żełóżkaniewynieśli.
–No,BabaRadomiławnimzmarła.Niewiem,czy
ktośbysiępoważyłpołożyćnatrupimjadzie–zauważyła
Chwalimira.
Zagryzłamzęby.Staryprzesądmnieirytował.
Zwłaszczażesama,zbrakulepszychrozwiązań,
zamierzałamspaćwtymłóżku.Iwtejpościeli.
–Napewnoszybkozrobipaninoweleki–pocieszyła
mnieChwalimira.
Byłamprzekonana,żedotegomomentuzginę
zgłodu,alenicniepowiedziałam.