Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
awyłożonykafelkamikomin.Lepiejbyćprzezornym.
Zwłaszczajakniemasięzamkawdrzwiach.
PrzedposesjąstałojużubłoconeautoChwalimiry.
Zobaczyłamzakierownicąwąsatego,otyłegomężczyznę.
Ztyłupojazdusiedziałamożesześcioletniadziewczynka.
Pokazałamiprzezszybęjęzyk.
Westchnęłamciężkoiwsiadłamdoauta.Zajęłam
miejsceobokdziecka,którenieprzestawałopokazywać
mijęzyka.Jejmatkamiałarację.Napoliczkach
dziewczynkiwidaćbyłobrzydkiepryszczyki,
przypominająceniemowlęcąkaszkę.
Ijaksięnaszaszeptuchazadomowiła?zapytała
Chwalimira,wykręcającsiędomnienasiedzeniu.
PrzedstawiammojegomężaBiezdaraicórkęNielubę.
Przemknęłomiprzezmyśl,żeimiona,którenadają
namrodzice,jednakwpewnymstopniustygmatyzacją
nacałeżycie.Matkazawszemipowtarzała,żedodzisiaj
niewie,copodkusiło,bynazwaćmnieJarogniewą.
MojeimięoznaczałogniewJaryły,bogawiosennego
przebudzenia,życia,którezapładniaziemię.Mama
twierdzi,żetoprzezniejestwemnietylezłości.Zkolei
mojababciaRadomiła…Jejimięsugerowało,
żeuwielbiałabyćmiła,itoniestetytakżebyłoprawdą.
Todlategoledwiewiązałakonieczkońcemiżyła
wbiedzie.
Najzwyczajniejwświeciebyłazbytmiła.
PrzyglądałamsięsceptycznieNielubie,któradalej
stroiładomnieminy.Toimięzdecydowaniedoniej
pasowało…