Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
iszeptuchynaŁysejGórze.Byłamożejużtampani
kiedyś?
Razbabciazabrałamniezesobą,gdybyłammała
mruknęłam.
Mgliścieprzypominałamsobiejakieśognisko
iśpiewy.Rodziceniepozwalalimichodzićzbabką
dolasunauroczystości.Udałomisiępójśćtylkoraz.
Niestetywspomnieniabyłyzupełniezatarte.Doskonale
pamiętałamnatomiast,żetaknaprawdętoprzezmojego
tatęniemogłamchodzićnateogniska.Niechciał,żeby
babciamiałanamniewpływ.Bałsię,żemogęzobaczyć
naceremoniachcoś,codoszczętniezniszczymoją
dziecięcąpsychikę.
Dziękitemu,rzeczjasna,zawszemnietamciągnęło.
Tookolicznatradycja.Wszyscy,podkreślam,
wszyscyżercyiwszystkieszeptuchyzawszeprzyjeżdżają
naŁysąGóręnanajważniejsześwięta.Mamytam
specjalnemiejsce,wktórymmożemysięspotkać
iporozmawiać.PaniJarogniewo,postaramsiępanią
odnaleźćzakilkagodzinizabiorępaniązesobąmoim
samochodemprawienasamszczyt.Samochódniejest
zbytdużyanitymbardziejnowy,alezapewniam,
żedojedziemycaliizdrowi!Zgadzasięszanownapani?
Hm…dobrze…?
Wizjaspędzenianagłodniakakilkunadchodzących
godzinodrobinęmnieprzerażała,alezdrugiejstrony
straszniechciałampójśćnaognisko.Wmojejgłowie
ożyływizjeszaleńczychtańcówiorgii.
Takwkażdymraziewyglądałytespotkaniawedług