Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Romanapodsunęłaklaczypodpyskjabłko.Ciepły,
wilgotnyjęzykKláryoblizałdłońkobiety.Chwilę
późniejRomanawyprowadziłaklaczprzedstadninę.
Przedjazdąmusiałazwierzęwyczesać,umyć
iosiodłać.Kiedyjeszczotkowała,zsierściwzbiłsię
wpo​wie​trzekurz.
Zdużegojeepa,którypodjechałprzedstadninę,
wysiadłkierownikośrodka.Skierowałkrokiwstronę
Ro​many.
Dzieńdobry.Niedostałemodpaniopłatyzaostatni
miesiąc.Możefakturanieprzyszłanapomknął.Prąd
podrożał.Zakażdyboksbędzieterazdodatkowo
pięt​na​ścieeuro.
Romaniezrobiłosięwstydzpowoduwysokości
ustalonegowcześniejlimituprzelewównaswoim
koncie.Niesądziła,żekosztsiedmiumetrów
kwadratowychwyścielonychsłomąmożekiedykolwiek
prze​kro​czyćsumędwu​stueuro.
Oczy​wi​ście.Za​płacę,prze​pra​szamzaopóź​nie​nie.
Kobietapróbowaławskoczyćnasiodło,alewzięła
zasłabyzamach.Musiałaodbićsięodziemiponownie.
Gdywkońcusięudało,końruszyłstępemwkółko
powyznaczonymtorzeujeżdżalni.PochwiliRomana
docisnęłałydkęmocniejiKlárapobiegłakłusem.
Przeskoczyłyprzezniskipłotiwjechałynaleśną
ścieżkę.Cwa​łemmi​jałypniedrzew.
Ro​manategowła​śniepo​trze​bo​wała.
***
Wpadładosklepupokawę,cukieriherbatę,
dokoszykadorzuciłateżświece.Chciałajekupić
wjakimśpachnącymsklepieorientalnym,ale
tezKauflanduteżmogąbyć.Romanazerknęła