Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Romanywysiedziałajużznimswojerano,ulekarki.
–Romanko,atyprzypadkiemteżniemasz
gorączki?–spytałamatka,gdyRomanaprzedstawiła
jejswójpomysł.
–Nie.Mówięzupełniepoważnie.
–Wiesz,żemamtylkojednąemeryturę.
Alenadaljakimścudemudawałosięjejpodzielić
tęemeryturęmiędzysześcioroswoichwnucząt.
–Kláratoteżczłonekrodziny.Nicbysięniestało,
gdybyśjąodwiedziłaodczasudoczasu.
–Może,gdybytobyłpiesek–zastanawiałasię
głośnomama–ale...
–Ale?
–Musiałaśsobiewziąćkonia?
„Niemusiałam”,pomyślałaRomana.Mogłabyjej
wystarczyćrybkaakwariowa.Samkozacząłpłakać.
Dopokojunatychmiastweszłasiostra,wzięła
gonaręceibezwahaniawłączyłasiędorozmowy:
–Wiecie,jakiebyłobynajlepszerozwiązanie?Pozbyć
siętejkobyły.Wiesz,ileRomanapłacizastajnię?
–Ile?!–Mamastrwożyłasięprewencyjnie.
–Dwieścieeuromiesięcznie–odpowiedziałaEva.
Opiekuńczaiwszystkowiedzącasiostra.
–JezusMaria,Romanko!–Matkazałamałaręce.
–Tojeststraszne.Evkamarację.Dwieścieeuro.
Przecieżtojednaratakredytunamieszkanie.
***
MimożeRomananiewykonałanocnychzadań,Kira
byłaranowpodejrzaniedobrymnastroju.Oznajmiła,