Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
premierze,unikalidziennikarzyjakognia.
–Więcjak?–zagadnąłIreneusz,kiedysiedzielijużoboksiebie.
–Powieszmi,dlaczegowróciłaś?
Przezchwilę–takdługą,jakmogła–Haniaudawała,
żezainteresowałająwypowiedźjednegozpolityków.Gdyjednak
poczuładłońIrkanaswoimprzedramieniu,niepotrafiładłużej
zwlekać.
–Tuniemalodzawszebyłocałemojeżycie.MirekiTosiamieli
rację.NiemogłamzostaćwKole.Tyteżniemogłeśbezkońca
domniedojeżdżać.
Wyraźniejniżzwykleczuła,żeniecofnąłdłoni.Uśmiechnąłsię
wodpowiedzinajejsłowa.
–Nigdynieśmiałbymtwierdzić,żeprzyjechałaśtudlamnie
–powiedział,prostującsię.
–Możeniejedynie,alemiałeśwtymswójudział.
Wchwili,gdytesłowaopuściłyjejusta,dotarłodoniej,żemówi
prawdę.Fakt,żeweWrocławiumoglisięwidywaćczęściej
imniejszymkosztem,byłistotnymelementemdecyzji,którąbez
udziałuOnucegopodjęłabynajpewniejniecopóźniej.
–Wezmętozadobrąmonetę.–Zanimsięzorientowała,cosię
dzieje,poczułaustaIreneuszanaswoich.Odsunąłsięjednak,zanim
zdążyłaodwzajemnićpocałunek.–Czymożeniepowinienem?
–Powinieneś.