Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
ROZDZIAŁ3
Warszawa,dalekoodKoła
K
Odrodzeniepozostającejuwładzydrugąkadencję.
rzysztofPojerskikrążyłpoparlamentarnejsiedzibiepartii
–Gdziejesttensukinsyn?Wyciągnijciegozburdelu,mamraczy
zrowu,doktóregosięwpakował,idowleczciedomojegomieszkania.
Anijegorzecznikprasowy,animarszałeksejmu,aniżaden
zministrównawetnieośmielilisięznimpolemizować.Wiedzieli,
nauczeniczęściowonawłasnych,aczęściowonacudzychbłędach,
żejeżeliPojerskiegotrafiaszlag,należypowoliibezgwałtownych
ruchówwycofaćsiępozazasięgrażenia.Ażepremierzasługiwał
nazłotymedalwkategorii„rzutprzedmiotamibiurowymi”,najlepiej
byłoznaleźćjakieśdrzwilubścianęijaknajszybciejprzejśćnaich
przeciwnąstronę.
Jednakpomimojegopoleceń,alemożezewzględunagroźby,
żezatłuczeministrasprawiedliwości,niesprowadzonotegożdojego
mieszkaniaprzezcałydzień.Okołodwudziestejdrugiejdodomowego
gabinetujegożonawpuściłarzecznikaprasowegorządu.
TymoteuszRynieckiuniósłdłońnapowitanie,zdjąłmarynarkę
izaczesałdotyłudługiewłosy.Miałwzwyczajuchodzić
wczerwonychszelkachorazskarpetkachoniemalidentycznym
odcieniuitenwłaśniezestawmiałtegowieczoranasobie.
–Znaleźliścietegozasrańca?–piekliłsięPojerski.–Zamorduję
go,jaktylko…
–Ktościęubiegł–powiedziałTymek,nalewającimobubrandy.
Zanimdopremieradotarłsensjegosłów,gośćrozsiadłsięwfotelu
naprzeciwkokanapyizacząłgładzićpalcamiswojąpieczołowicie