Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Idaprzysunęłasiębliżej.
—Najważniejsze,żebyktośnadnimczuwał
—powiedziała,zerkającnamęża.—Dobryzciebie
przyjaciel,Bruno.
—Mamwrażenie,żeonpotrzebujebyćsamimoja
obecnośćbardziejmuprzeszkadzaniżpomagasię
pozbierać.
—Nonsens.Nictakniepomagauporaćsięzestratą,
jakświadomość,żemasięczyjeśwsparcie.
—MożepowinienempoprosićLucy,żeby
tuprzyjechała?
—Tojegociotka?
—Tak,sąbardzozżyci.PomogłaAlanowiukryć
Katarzynę.Toonaznalazłająpobitąwjejdomu.
Idapogłaskałamężaporamieniu.
—Niesądzisz,żegdybychciał,tosambydoniej
zadzwonił?
—Może.—Brunozastanowiłsięnadsłowamiżony.
—Amożeniemaodwagi?—Zajrzałjejwoczy.
—Niezbawiszcałegoświata,Bruno.Przecieżwiesz,
żesątakiechwile,wktórychnajlepszym
sprzymierzeńcemjestsamotność.
Brunowestchnąłiotoczyłżonęramieniem.
—Nieodchodźodemnienigdy,dobrze?—wyszeptał
jejwewłosy.—Nawetniepotrafięsobiewyobrazić,
cobybyło,gdybymcięstracił.
Idaprzytuliłaczołodojegorozgrzanejszyi.
—Nigdziesięniewybieram—powiedziała.Trwali
wobjęciach,dopókiniezmorzyłichsen.
PodczasgdyBrunorozmyślałwpokojulekarskim,Alan
wjechałnaparkingpodkliniką.Zatrzymałsamochód
nastałymmiejscuiruszyłwkierunkuwejścia