Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
dobudynku.Podrodzepozdrowiłkilkuznajomych
pacjentów,poczymdotarłdorecepcji.Wtymmomencie
znowuzabolałogoserce.Przezostatniemiesiące
przychodziłtuconajmniejkilkarazydziennie,żeby
sprawdzić,couKatarzyny.Opierałwtedyłokcieoblat
iucinałsobiezniąkrótkiepogawędki.Tomiejscejuż
zawszebędziekojarzyłomusiętylkoznią.
—Szefie!—nimzdążyłulecnarastającejfalirozpaczy,
zagadnęłagojednazrecepcjonistek.—Jakdobrzecię
widzieć.
—Ciebieteż,Beth.—Podniósłgłowęnadźwiękjej
głosu.Mimobrzoskwiniowegofartuszkairumianych
policzkówwyglądałanasmutną.Alandobrzewiedział,
żezewszystkichpracującychtudziewczyn,toona
najbardziejzaprzyjaźniłasięzKatarzyną.Musiałobyćjej
trudno.
BethpodeszładokontuaruipopatrzyłanaAlana.
—Niewyglądaszdobrze.
—Czasamitakbywa.
—Możemaszochotęnakawę?—Widaćbyło,
żezmartwiłjąjegowygląd.—Mogłabymzaparzyć.
—Nietrzeba.Wypijęnagórze.
—Notak.Chociażlepiejbyśzrobił,gdybyśposzedłsię
przespać.
Alanjeszczeniedawnozażartowałbypewnie,żemusi
naprawdęźlewyglądać,skoroBethczynimutakieuwagi,
tymrazemjednaksięnieodezwał.Niebyłwnastroju
dożartów.
—Pewnieprzezostatniedniniezmrużyłeśoka.
—Spuściławzrok.—Zresztąjakmywszyscy.
Alangłębokowestchnął.
—Bardzozaniątęsknię—wyznałaBeth,awjejoczach
pojawiłysięłzy.—Możenieznałyśmysięzbytdługo,ale
strasznietubezniejpusto.
Alanpoczuł,żepowinienjaknajszybciejzakończyć
tęrozmowę.
—Przepraszamcię,Beth,alemuszęiśćnagórę
—powiedziałspiesznieidotknąłjejręki.