Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
szum,cośjakodległyhukwodospaduchwilami
budzącyechawrodzajusalwykarabinowejlub
do​cie​ra​ją​cychzod​daligrzmo​tów.
Odgłosytestopniowoprzybierałynasile,stającsię
corazwyraźniejsze.Nieznaneniebezpieczeństwo
nie​wąt​pli​wiezbli​żałosię!
Natwarzachpodróżnych,niewyłączającCalhouna,
odmalowałosięprzygnębienie.Byłyoficerprzestałjuż
po​pi​sy​waćsięnie​fra​so​bli​wo​ścią.Oczylu​dzizwró​conebyły
kuniskozwisającymnaniebiechmuromizastępowi
czarnychsłupów,którejakbychciałyichwszystkich
zmiaż​dżyć!
Wowejkrytycznejchwilipewnąulgęsprawiłimokrzyk
dochodzącyzprzeciwnejstrony,mimodźwięczałwnim
nie​omyl​nieda​jącysięwy​czućak​centtrwogi.
Odwróciwszysię,dostrzeglicwałującegojeźdźca,który
kie​ro​wałsięwprostkunim.
Końbyłczarnyjaksmoła,adosiadającego
goczłowiekaodstópdogłówpokrywaławarstwapyłutej
samejbarwy.Mimowszystkojednakrozpoznanownim
nieznajomego,któregolassowskazywałoostatniodrogę
po​dróż​nym.
Kobietybardziejspostrzegawczeodmężczyzn,toteż
młodadziewczynasiedzącawkolascepierwsza
stwier​dziłatoż​sa​mośćjeźdźca.
Jazdanaprzód!zawołał,skorotylkozbliżyłsię
naodległośćgłosu.Jazda,jazda!Itojakmożna
naj​prę​dzej!
Cosiętostało?zapytałplantatorzdumionym
iwy​lę​kłymgło​sem.Czynamcośgrozi?
Takjest.Nieprzewidziałemtego,kiedysię
zpaństwemmijałem.Dopieropodotarciudorzeki
zda​łemso​biesprawę,nacosięza​nosi.