Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Amia​no​wi​cie?
Nad​cho​dzipół​noc​nica.
Mapannamy​ślibu​rzętejna​zwy?
Tak,wła​śnieto.
NigdyniesłyszałemwtrąciłsięCalhounaby
mogłaonazagrażaćkomuśpozaokrętaminamorzu.
Wiemdo​brze,żejestlo​do​wata,aleprze​cież...
Przekonasiępan,żetogorszasprawaprzerwał
mumłodyjeździecjeżelinieustąpijejpannaczas
zdrogi.PaniePoindexterciągnął,zwracającsię
doplantatorainiecierpliwieakcentującsłowa.
Powiadampanu,żewrazzcałymtowarzystwemjestpan
wniebezpieczeństwie.Północnicaniezawszebywa
groźna;jeśliojednakchodzispójrzcietylko!Widzicie
teczarnesłupy?
Właśniepodziwialiśmyje,nieumiejącsobie
wy​tłu​ma​czyć,cotota​kiego.
Sameprzezsięniemająznaczenia;totylko
zwiastunynawałnicy.Proszęspojrzećwgórę!Widzicie,
panowie,czarnąjakwęgielchmuręrozpościerającąsię
pocałymniebie?Tojejtrzebasięobawiać.Niechcę
niepotrzebniepanaalarmować,aletwierdzę,żewtym
mrocznymobłokukryjesięśmierć!Poruszasięon,ito
wprostwnasząstronę.Jedynanadziejawszybkiej
ucieczce!Jeżeliniepośpieszyciesię,będziezapóźno.
Zadziesięćminutburzamożewasogarnąć,awtedy...
prędko,panowie,zaklinamwas!Kaźciewoźnicom
poganiaćzewszystkichsił!Samoniebowasdotego
wzywa.
Wobectakenergiczniepostawionegożądaniaplantator
animyślałsięsprzeciwiać.Wydanorozkazpopędzania
zaprzęgówidbaniaoto,byaninachwilęniezwolniły
kroku.