Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Kop​nę​ładziew​czy​nę.
Lu​sia?
Tak,Lusiaodparłakobieta.Jawiem,żerodzicom
zawszetrudnowtouwierzyć,aletakiewłaśniefakty.
Panicór​kakop​nę​ławspół​lo​ka​tor​kę.
Atanic?Nieoddałajej?Nadstawiłasiędotego
kopniaka?pytałamwlekkimszoku.trudno
miuwie​rzyć,żeLu​siamo​gła​bytakpo​stą​pić.
Podobnotak.Ludwikaniechcezłożyćwyjaśnień,
atamtadziewczynatwierdzi,żejejnieprowokowałaibez
powoduzostałanapadnięta.świadkowietego
zda​rze​nia.
Ahapo​wie​dzia​łam.Iniewia​do​mo,ocopo​szło?
Ko​bie​tapo​krę​ci​łagło​wą.
Możepanicośzniejwy​cią​gniedo​da​ła.
Nodobrze.Ajaktosięskończyło?Mojacórka
kop​nę​łatam​tąijuż,tak?
Tak.PotemKasiapoprostuprzyszłanaskargę,
aLusiasięprzyznała.Samapanirozumie,żenie
mo​że​myto​le​ro​waćta​kie​goza​cho​wa​nia.
Nojasneodparłam.Wgłowieiskrzyłomiodpytań.
Lusianigdyniebyłaagresywna.Zawszezachowywałasię
rozsądnieiswojesprawyzałatwiałapokojowo.Wtej
chwilijednaksamamiałamochotęzasunąćjejkopniaka,
byzobaczyła,jaktojest.Napewnozniąporozmawiam
iobiecuję,żetosięwięcejniepowtórzy.Dzieleniezkimś
pokojutodlaniejnowasytuacja,bojestjedynaczką.
Przy​kromiibar​dzoprze​pra​szam.
Lusiazaparłasięiniechciałaprzeprosić.Niewiem,
ocoposzło,bożadnaniechciałapowiedzieć.Pomimo
wszystkowspółlokatorkapanicórkizapewniła,żenie