Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Zamówiłamcaffélatte,któreprzypomniałomi,
żepowinnamwreszciekupićnowyekspresdokawy,
boostatniwyzionąłduchawsierpniu.Wzasadzietojego
zgonprzyspieszyłmojądecyzjęopowrocienaKociewie.
Pojechałamwtedydodomuztobołkamiizmoim
smokiem,któryparzyłnajlepsząkawęnaświecie.
Wmieszkaniupachniałoobcymiludźmi,boprzecieżprzez
rokbyłowynajmowaneznajomymmojejmamy.
Poczułamsięźleiobco.Jedyniezapachkawyunoszący
sięnadaromatycznymnapojemwulubionymkubkumógł
zatrzećtonieprzyjemnewrażenie.Okazałosięjednak,
żenaczyniezostałowyszczerbione,aekspreszacharczał,
na​plułkawąiwy​zio​nąłdu​cha.
Życzypanicośjeszcze?spytaładziewczynastojąca
zakontuarem.Zdziwiłamnietaformapytania,ale
uśmiechnęłamsiędoniejiodgoniłamnatrętnezboczenie
za​wo​do​wepo​lo​ni​sty.Mamypysz​necia​sta.
Tomożesięskuszęodparłam,zaglądającprzez
szy​bę.Pro​szęotor​cikma​ko​wy.
Oczywiścieodpowiedziałainałożyłamiporcję
natalerzyk.ZdjęłamkurtkęinapisałamdoLusiesemesa,
żebywiedziała,gdziemnieznaleźć.Odpisaładopiero
pokil​kumi​nu​tach.
Kiedyzmiotłamokruszkiztalerzykaiwypiłamostatni
łykkawy,zaoknemznówkropiło.Dziękitemuudało
misięniezapomniećoparasolce.Zamknęłamzasobą
drzwikawiarniistojącpoddaszkiem,bezskutecznie
pró​bo​wa​łamotwo​rzyćupior​nyme​cha​nizm.
Przepraszam.Jakiśmężczyznachciałwejść
dośrod​ka,więcmu​sia​łamopu​ścićscho​dy.
Kropiłnamniewrześniowydeszcz.Zaczęłamsię