Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
cho​waura​zy.
Ożeż!Niechowaurazy?!Takpowiedziałanastolatka?
Miałamochotęupewnićsię,czymałolatawyraziłasię
wtensposób,aleprzemilczałamtoiuśmiechnęłamsię
sympatycznie,bochciałamstądwyjśćjaknajszybciej,
byroz​szar​paćLuś​kęnastrzę​py.
Dziękujępanizaspotkanie.Napewnoporozmawiam
zcór​kąpo​wie​dzia​łam,wsta​jączkrze​sła.
Napewno.Usłyszałammruknięciewydobywające
sięprzezzębybelferkizwersalki.Patrzyłanamnie
karcącymwzrokiem,anaczolewyświetlałsięjejneon
znapisem:„Jakamać,takanać”.Uśmiechnęłamsię
doniejnajżyczliwiej,jakumiałam,isiępożegnałam.
Wsumiemogłamteżnapomknąć,żerozumiemjej
wątpliwości,bosamakilkanaścielatspędziłam
zabiurkiemijeszczedosierpniabyłamzatrudniona
wszkoleśredniej,aleprzemilczałamswójżyciorys.
Spojrzałamnazegarek.Lusiajeszczeprzezponadpół
go​dzi​nybę​dziemia​łalek​cje.
Stanęłamnastopniuprzedwejściem.Naszczęście
przestałopadać,choćauraitakniezachęcała
dospacerów.Rozejrzałamsiępookolicy.Nieznałam
Gdańskazbytdobrze,więcniewiedziałam,gdzieznajdę
najbliższąkawiarnię,aledowyborumiałamdwiestrony.
Drogaprawościczęstojestnudna,więcdlaodmiany
skręciłamwlewoiprzeszłamzabudynekinternatu.
Ruszyłamprzedsiebie.Wcześniejczypóźniejgdzieś
trafię.Nosmnieoczywiścieniezawiódł,bopokilku
minutachstanęłamwdrzwiachbardzoprzytulnej
cukierni.Wśrodkuznajdowałysiętrzystoliki
zwygodnymikrzesełkamiimożnatubyłowypićkawę.