Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Policjantzasępiłsię.–Mamdziwneprzeczucie,żeztegowyniknie
jakiświększysmród.
–Rozumiempanadoskonale,alemoże…
–Dajżepanspokój.Bardzoproszę–oficerprzerwałmugniewnie.
Spojrzałwdokumentywyciągniętezmarynarkinieboszczyka.
–AlojzyKorzeniec…Przedewszystkimtrzebajaknajszybciej
powiadomićjegorodzinę.
–Tak…oczywiście.Wiepan,janawetznamjegożonę.
–Redaktorpokiwałgłową.
–Znapanżonędenata?–Inspektorwyraźniesięzdziwił.
–Tak.JegożonąjestKlandestynBizukont.
Inspektorwlepiłwniegotakiespojrzenie,jakbymiałprzedsobą
człowiekaobłąkanego.Zirytowałotoredaktora,boseriaprzykrych
wrażeńzaczynałagoprzerastać.
–Proszęłaskawieniespoglądaćnamniejaknawariata.
KlandestynBizukonttożonaKorzeńca.Wdodatkuonnawetotymnie
wiedział.
Inspektortrochęsiępogubił.
–Ktoniewiedział?Klandestyn?
–Nie.Korzeniec.