Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
SZARWARKNASIANIE
MusiaiTusioMiecia,nomamciaitatkomojegomlecznegobrata,
idąnaszarwark.AżebyniebyłoMieciowisamemusmutno,albożeby
czegośniewywinął,jaknapominałnasobuwujekJanek,mamy
pilnowaćichdomunadwąwozem,wktórymharcująróżnezwierzaki
inietylko.Wdole,odstronylasu,nawetiniedźwiedziełażą,szepnął
miznówwczorajMiecio,więcprzezdrogęznaszegodomu
ażdowąwozupytałemwujcia,coztyminiedźwiedziami.WujekJanek
nierzucasłównawiatr,inaczejniżwujekKazik,inajpierwpomyśli,
nimcośpowie.Zbierałizbierałtemyśliwmilczeniu,ajagwizdałem
sobie,żebyniezapomnieć,jaksiętorobinapalcach.Towłaśnie
wujekKaziknaswyszkoliłijajużprawieumiałemnakażdym
zosobna,aMieciojakbymniej.O,gwizdanienapalcachtoniebyle
co!Tylkonajlepsipotrafią.Alezarazzajarem,tymobokmajątku
zwagonikamidowywożeniagnoju,którymiwczorajjeździliśmy,
zaśliniłemsięijateż,jakwujek,jużtylkozbierałemmyśli.Bez
gwizdania.Ażdozardzewiałegosamochodupancernego,gdzie
zchłopakamiwygrzebaliśmykarabin,szkopskiehełmyipas
zhakenkreuzem.Tamwłaśniewujekprzystanął.Wsadziłdwapaluchy
doustitakgwizdnął,żeliściezaczęływjarzeszumieć.Takiego
gwizdunawetwujekKazikniemiał.Mógłprzestraszyćwszystkie
niedźwiedziewokolicy,anawetibabcię,gdybygousłyszała.
–No,dobrze–postanowił–jaksięakuratniesprawicie,gdy
zciociąisąsiadamibędziemyoczyszczaćrowymelioracyjne,towam
pozwolę.Zapolujecienaniedźwiedzia.
Trzymałemgozarękę.Nawetniedrgnął,gdyobiecywał.
Wiedziałem,żeniekłamie,boitakzawszemówiłprawdę.
–Gwiżdżeszsobienapaluchach,acozgrąnafujarce?
–Rozeschłasięipopękała.
–Azanimsięrozeschła?
–Tatawyganiałmniedostodoły,borobiłemzadużohałasu
wkuchni.
–Mogłeśćwiczyćdoobiadu,kiedytatabyłnapoczcie.