Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Notak,notak...Aletroszkęjużmiwychodziło.
Zrobiłomisięwstyd,żezawiodłemwujka.Dalejszliśmy
wmilczeniu.Pochwiliwujekpowiedział:
–FujarkaMieciateżpopękała.Zgraniempoczekamydowiosny.
Więc,jaktylkozostaliśmysamiiMieciozamknąłwejściowe
drzwinaskobel,ipodparliśmyjebelką,tomuzdradziłemobiecankę
jegoTusia.
–Musowo!–odpowiedziałMiecio.–Zapolujemyjutro,teraz
musimysięukryćprzedbanderowcami–zarządził.
–Wwąwoziesąbanderowcy?–Ażzadrżałem,bowspominała
mionichbabcia,amamasąsiadkomopowiadałastrasznerzeczy.
–No!Kiedyśtuprzyszliidudniliwdrzwi.
–Aty,co?
–Zarazzobaczysz–odburknąłipodszedłdostołuwkuchni.
Otworzyłszufladęimachnąłnamniedłonią.
Wybrałemmniejszybagnetwskórzanejpochwiezeswastyką,
choćinnebyłyjeszczefajniejsze,bonadodatekzdwiema
błyskawicami.Mieciowziąłażdwadużebagnetyi,zanimweszliśmy
podstół,wyjąłjezpochew.Zabłyszczało.Pomyślałem,żejesteśmy
nieźleuzbrojeni.Zapamiętałem,żewujekdawnotemujednego
banderowca,któryichnapadłjeszczewMonasterzyskach,potrafił
załatwićfletem.Amyprzecieżmamyażtrzybagnety.Wtymdwa
duże,wsamrazchoćbynadzika.Wiemyteż,gdziewujektrzymaflet.
Wpokojunaszafiezbielizną.Obokkuferka.Tegonawypadekwojny.
Milczeliśmypodstołem.Mieciobłyskałbagnetamiiwtedycoś
zadudniłodookna.Pochwilidodrzwiwsieni.Razporaz.
–Tobanderowcy?–zapytałem.
–Aktobyinny,co?–zasyczałMiecioiwycelowałbagnetem
wstronędrzwi.
Zrobiłosiębardzozimno,ajapomyślałemofleciewujka.Bardzo
chciałemgomiećprzysobie.Takifletdałbynamprzewagę.Iwtedy,
bysięnachwilęwyprostować,podniosłemgłowęitrafiłemwszufladę.