Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
którejśklepki.Nieotakiezadowoleniemichodzi.
Japotrzebujęmenedżera!Tak?
–Tak.Nie!Niewierzę!ChceszzatrudnićWiktora?
Tolowelas.Ontodopieromyślitylkojednymnarządem
–Lukaszniedowierzaniemwyrzucałzsiebiekolejne
słowa.
Musiałszybkowymyślićrozwiązanie,bobałsię,żeKaro
zpowodubrakówkadrowych,naserioprzyjmietego
gogusia.Byłanaprawdęzdesperowanasytuacją.
–Alemyśli,żejestemmężczyzną.Więc,chcezemną
pracowaćniepoto,żebymniebzykać–wtrąciła.
–Topewnieprzeztwojąksywę.Karo,przyznasz,
żemożeszskojarzyćsięzmężczyzną,wsumietwójojciec
miałnaimięKarol…Samwsumieniewiem–rozmyślał
Lukas.
–Gównomnietoobchodzizkimmusięskojarzyłam.
Przecieżniemogębyćwłaścicielemklubuiprzestawiać
sięjakoKarolcia.Icomożejeszczezmagicznym
koralikiemmampopierdalać?–stwierdziłasarkastycznie.
–Zczym?–Lukasmyślał,żesięprzesłyszał.
–Oj,widzę,żelekcjejęzykapolskiegosięomijało.
Nieważne.–Machnęłaręką.–Umówgo.Sobota
nadwudziestąwklubienaGłównej.–Karochciałajużjak
najszybciejzakończyćtospotkanieipojechaćdoswojego
apartamentu.
–Ale..
–Chybasięprzesłyszałam.Niebędętegokomentować.
Itobieteżnieradzę–powiedziałazzaciśniętymizębami.
–Koniecspotkania.Jedziemydodomu.–Wstała,wzięła
torebkęiskierowałasiędowyjścia.
–Takjestszefowo–odparłLukasiruszyłzanią.