Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
coczekająitegogówniarza...
–Niekalajjęzykawmojejobecności.
–Oczywiście,przepraszam–odparłłysy,
skonfundowany.–Wkażdymraziejużterazpakowałaby
walizkiiwybierałasięwdalekąpodróż.
Tamyślsprawiałamusatysfakcję.Czuł,żepowolistaje
siępanemjejlosu.Dopieroterazzaczynałuświadamiać
sobie,jakwielewżyciuChyłkibędzieterazzależeć
odniego.
–Miejjąnaoku.Chcęwiedziećowszystkim.
–Naturalnie–odparłłysy,starającsięukryć
narastającyentuzjazm.Niewypadałopokazywaćprzed
szefem,żesytuacjasprawiamutakwieleprzyjemności.
ToSiwowłosyformalnietrzymałwrękuwszystkiekarty,
onbyłtylkowykonawcąjegowoli.Ijeśliktokolwiek
powinienczerpaćprzyjemnośćzposiadania
nieograniczonejwładzynaddwójkąnieświadomychludzi,
towłaśnieszef.
–Maszbyćjejcieniem–dodałsiwy.
–Zrozumiałem,panie...
–Niejestemcodotegoprzekonany.
–Myślę,żedotejporyudowodniłem...
–Oczekuję,żebędzieszprzetrzepywaćjejśmieci
ianalizowaćkażdypapierek.Zaglądaćjejdosypialni,
robićzdjęciaizawszenosićprzysobiecośdoprzecięcia
linekhamulcowych,jeślizajdzietakapotrzeba.
Łysolskinąłgłowąznamaszczeniem,choć
przypuszczał,żestarymanamyśliraczejprzewód
hamulcowy.Niemądrzebyłoznimpolemizować–tym
bardziejżeprzekazałmuraczejwytyczneaniżeli
konkretnerozkazy.Ichinterpretacjapozostawaławgestii
łysego.
–Mamrozumieć,że...
–Tak–wszedłmuwsłowobrodacz.–Jeślibędzie
potrzeba,pozbędzieszsięjejichłopaka.
–Wypadek?