Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Niesiedziałbyśterazwtympokoju,gdybytakbyło.
–Chciałemwyjśćzceli.
–Poco?–zapytałaChyłka.–Spędziszwniejresztę
życia,więcżadnaróżnica,czyposiedzisztamgodzinę
więcej,czymniej.Iniemusiałbyśznosićnaszej
obecności.Azapewniamcię,żedopierozaczynamy...
Jeszczetrochę,apowiemmłodemu,żebyzacząłrapować
któryśnumerWillaSmitha.Wtedyzobaczysz,coznaczy
makabra.Będzieznaczniegorzejniżwprzypadkutych
twoich...tychdwojga...jakonisięnazywali?
–Doskonalewieszjak.
–Wyleciałomitozgłowy.
–Relichowski.DanielRelichowski.
–Tojeden–potaknęłaJoanna.–Atakobieta?
Nieszczęsna,niewinnaofiaraSadystyzMokotowa?
Bowiesz,żetakotobiemówią?
–Agata.
–Nazwiskaniemiała?
–Zapomniałem.
Oryńskimiałwrażenie,żeLangerniemalnieotwiera
ust,gdymówi.
–Zapomniałeś,jaknazywałasiędziewczyna,którą
dźgałeśnożamikuchennymi,dusiłeś,przydeptywałeś,
którejodcinałeśkawałkiskóry,itakdalej?Marniesię
fraternizujeszzeswoimiofiarami.Chybażebliższe
zapoznaniemiałomiejscepozgonie,co?Zabawiałeśsię
zniątrochę?
Wyraztwarzyoskarżonegosięniezmienił.
–No?Lubiszpenetrowaćtrupy,Langer?
–Nie–odparłobojętnie.
–Wstydzisięprzyznać–skomentowałakonspiracyjnie
Chyłka,nachylającsiędoswojegowspółpracownika.
–Pewniezaczęłosięodniewinnegospojrzenia,już
pozadaniuostatniegociosu,apotemsamoposzłodalej.
Spójrznaniego.Tylewystarczy,żebywiedzieć,żemamy
doczynienianietylkozbestialskimzabójcą,aleteż