Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
płynąćwstronębrzegu.Zkażdymmetremmiałacoraz
większymętlikwgłowie.Zupełnienierozpoznawała
okolicyichoćbezproblemuprzełknęłastatekpełen
napakowanychtestosteronemprzebierańców,toobce
wybrzeżezwyczajniejąprzerażało.Wjejgłowie
kiełkowałamyśl,żetraumapowypadkuwkońcu
pomieszałajejzmysły.Cobyłobyotyleprzykre,żeGina
wysokoceniłaswójprzenikliwyumysł.
–Jakmasznaimię,morzyco?–doleciałodoniej
pytaniektóregośzrechoczącychmarynarzy.
Ginauniosławstronęstatkuśrodkowypalec,lecz
niktniezareagował.Skupiłasięnadotarciudomaleńkiej
plażypolewejstroniedrewnianegopomostu.Wyjście
nabrzegwgruncierzeczyjąprzerażało.Wodadawała
swobodęruchówinawetzapomnienie,żedolnapołowa
jejciałajestniesprawna.Dotrzedopiaskuicodalej?
Zezdumieniemzauważyła,żewdłoniwciążściska
telefon.Przemknęłojejprzezmyśl,żedoniczegojużsię
niebędzienadawał.
–Poczekaj,ślicznadzieweczko,możejednak
pomożemy?–zapytałprzystojniakwpłaszczu.Jegociepły
głossprawił,żeReginieprzebiegłpoplecachdreszcz.
Równiedobrzemógłbyćefektemdługiejkąpieli
wchłodnejzatoce,lecznadalczułapodekscytowanie.
–Poradzęsobie!–odkrzyknęła.
Płyciznępowitałazulgąidotarładociepłegopiasku.
Wyciągnęłasięnaplażęiwystawiłatwarzwstronę
słońca.Jejbluzkanaramiączkachiszortyokleiłyciasno
ciało,alewystarczyłochwilępoczekaćiodzieżwyschnie
wciepłychpromieniachsłońca.Gdzieśnatomiastzniknęły