Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Królewskieimię–pochwalił.
–Twojeteżcałkiemfajne.
–Fajne?–niezrozumiał.–Zresztąnieistotne.Podnieś
sięwreszcieztegopiachu.Okryjęcięmoimpłaszczem
iodprowadzędoojca.
–Niemamojcainiemogęwstać.
MarkusVolknerpodszedłdoniejibezceremonialnie
ująłjąpodpachy.Reginaniezdążyłazaprotestować.
Kujejzdumieniunogisiępodniąnieugięły,aonastanęła
nanichpewnie.Nowa,niemalzapomnianaperspektywa,
zktórejwidziałaświat,oszołomiłają.Podobniejak
badawczespojrzeniebłękitnychoczu.Mężczyznamiał
kilkudniowyzarostiszerokie,umięśnioneramiona.
Ówgroteskowypłaszcz,zktóregobyłtakdumnyiktórym
chciałotulaćkobietęwpotrzebie,niecooklapł,gdy
zmoczyłagowoda.
–Ajednakwstałaś–powiedziałmiękko.
–Wstałam–odparłaoszołomionaGina.Wyplątałasię
zramionmężczyznyiwysunęłaprzedsiebiebosąstopę.
Postawiłająnapiasku,zaniąposzładruga.–Niewierzę!
–Puściłasiębiegiempoplaży,wrzeszczączradości.
ZrobiłakółkowokółzarośliiwróciładoMarkusa.–Tocud
–wyszeptała.Wspięłasięnapalceiucałowałamężczyznę
wpoliczek.
–Terazbędziemitrudnozadbaćotwojącześć,
dzieweczko.Zobacz,całyportpatrzy–mruknął.
–Mamtogdzieś!Nawetmnienieobchodzi,gdzie
jestem.
–WStarymHelurokuPańskiegotysiąctrzysta