Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
poruszająsięnawłasnychnogachalbołodziami.Jak
widzisz,ziemituniewiele,więcidoroliteżkoń
niepotrzebny.Paręwołówwzupełnościwystarczy.
–Sporowieszotutejszychzwyczajach–podrzuciła
chytrze,wnadziei,żepołechtanykomplementem,
zaczniemówićosobie.
–Niemówteraznic,dziwniesięwysławiasz.Jeszcze
strażnikzwróciuwagę–pouczyłją.
–Niesądziłam,żepiratboisięjakiegośstrażnika
–zachichotałanerwowo.
–Jeszczechwilaizrzucęcięzsiodła–ostrzegł.
–Dobrze,jużdobrze.Będęmilczeć.
PomimoobawbezprzeszkódopuściliStaryHel.
Strażniknawetniespojrzałwichstronę,aGina
zrozumiała,żejejwybawcamusisięcieszyćwokolicy
poważaniem.Końszedłkłusempoubitymtrakcie,
poktóregoobustronachrosłyrozłożystelipy.Ichcień
dawałniecoulgiodpalącegosłońca.Zapowiadałsię
gorącydzień,łagodzonyodrobinęprzezlekkiwiatr
odstronyzatoki.
PomimoznużeniaGinarozglądałasięzciekawością
pookolicy.Minęlidwietawerny,leczniezauważyłaprzy
nichżadnejklienteli.Traktwkrótcezmieniłsięwwąską
piaszczystąścieżkęwiodącąprzezsosnowyzagajnik.
Dziewczynaporuszyłasięniecierpliwie.Siedzenie
natwardymsiodlezaczęłojejsiędawaćweznaki.
–Jużniedługo–pocieszyłjąMarkus.–Zanastępnym
zakrętemjestosada.Niewielka,alemiładlaoka.
Lasustąpiłterazłące,atużzaniąGinazobaczyła