Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
trwaćdniitygodnie.
Usiądźcie.Mateuszzebrałubranianastolatekwjeden
kąt,zrobiłmiejscenakanapieidośćstanowczymgestem
wskazałjeobudziewczynom.PrzysunąłAgaciedrewniany
taboret,asamstanąłzanią,bywspierać,kiedybędzie
tegopotrzebowała.Nieczułsięczęściątejrodziny,
jeszczenie.Zcałąpewnościąniemiałtakżeprawa
pouczać,dyscyplinować,czyoczekiwaćczegokolwiek
odtychdwóchmłodychkobiet.
Musiałyścietutajzostać,ponieważtużpotym,jak
otworzyłyśmywetrzypuszkęPandory,dokliniki
włamałsięktoś,ktowykradłteczkę…przyokazji,ponoć
broczyłkrwią,dziwniewyglądałinienażartywystraszył
ochroniarzyzaczęłaspokojnie,leczźrenicecórek
bezwiedniesięrozszerzyły.
Cotymówisz!Tobył…Tobyłnaszojciec?Dlaczego
broczyłkrwią…onniejest…toznaczy,kimonjest?Czyli
jednakżyje?PrzerażenieBaśkimieszałosię
zzaciekawieniem.
Basiu,proszę,pozwólmamieskończyćdelikatnie
upominałMateusz.Dziewczynaprzytaknęła,najej
twarzwypłynąłrumieniec,przygryzaławargi
woczekiwaniunakolejnenowości.
Policjaprzystąpiładodziałania.Oczywiściemieliśmy
swojegoczłowieka,więcowszystkimdowiadywałamsię
niemalnatychmiast.WymowniechwyciłaMateusza
zakolano.Jednakmusiciezdawaćsobiesprawę,
żepierwszytelefonodMatiegowywołałumniepalpitacje
sercaimusiałamwaschronić,zatrzymaćjaknajdalej
odŚląska,odklinikitłumaczyłasię.
Teraztoprzynajmniejzyskujejakiśsens.Klara