Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
dobreimię.Niebylisobieoficjalnieprzedstawieni,
aichkonwersacjastawałasięcorazbardziejnieprzy-
zwoita.AleHazelniebyładebiutantkąani,jakpew-
niesądziłmężczyzna,damą.Byłamłodądziewczyną,
któraniczegobardziejsobienieceniłajakwolności
iodwagi,tymbardziej,gdyszławparzezpewną
doząbuntuwobecpanującychwszemiwobeczasad.
Choćnawetdlaniejtaintrygującaznajomość
mogłabyokazaćsięzgubna,niepotrafiłaoprzećsię
dreszczykowiekscytacji.Uwielbiałaryzykoi…ludzi,
którzybylinatyleodważni,bądźnierozsądni,byje
podjąć.
-Awięcterazprzynajmniejwiem,conaprawdę
panomniemyśli-powiedziałaotwarcieiczuła,jak-
bydopieroterazotworzylisięprzedsobąipozna-
walibezzbędnegoudawania.
Tobyłotakie…odświeżające!
Kącikiustmężczyznyuniosłysięnieznacznie.
-Awięcjednakmadlapaniznaczenie,coopani
myślę?-spytałniespiesznie,jednocześniekończąc
ichtaniecpółobrotem.
Hazelzatrzymałasięprzynimzgracją.
-Todziwne,aletak-odparłaszczerze,jakby
samątodziwiło.
Mężczyznauśmiechnąłsięszerzej.
-Paniszczerośćjest…rozbrajająca.
-Tonieszczerość.Jestemznaturydośćpro-
stolinijna.-Wzruszyłalekkoramionami.Kiedystar-
szadama,którawcześniejspoglądałananiąnie-
przychylnie,przechodziłaobok,rzuciławjejstronę
17