Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
zpływającymiwniejkawałkamimasła.Dotegopodałaposmarowany
świeżymmasłemrazowychlebiowczeserki.Ninanieczułagłodu,ale
gdyugryzłapierwszykęs,nagleogarnąłjąapetyt.Proboszcz
obserwowałzzadowoleniem,jakpopijałamaślankęipogryzała
chlebem.Jejtwarzbyłajeszczeniemaldziecinna,alegdyprzemówiła,
oczymiałytwardyizimnywyraz.
–Muszęimodebraćto,cozagrabili,iniedopuszczę,żebydokońca
rozkradlizbiory.Mamobowiązekwszystkiezebraneplonysprzedać,
apieniądzewysłaćBini.
Ksiądzporuszyłsięniespokojnie.
–Nieróbtego,Nino!–ostrzegłzaniepokojony.–Ciludzie
sązdeterminowaniiniecofnąsięprzedniczym.Polejesiękrew.O,już
dosyćtubyłodramatów,azresztąbądźobiektywna.Przecieżonitak
naprawdębiorąswoje.Tezboża,jarzyny,owocewyrosłyzichciężkiej
pracy.Zaswójwysiłekmiastgodziwejzapłatysłyszelitylkogroźby
iczulinadgłowamibatekonoma.NiechajPanBógimtegonie
pamięta,aleBorutyńscybyliokrutnymidziedzicami.Samamusisz
toprzyznać.
Byłojejbardzoprzykrowysłuchiwaćkrytykinieżyjącychwuja
iciotki.Niestety,ksiądzmówiłprawdę.Dziedziceniecieszylisię
miłościąpoddanych,chłopiichnienawidzili.MimotoNinanieżyczyła
sobie,byktokolwiekwypominałimzłeuczynkiteraz,kiedy
męczeńskąśmierciąodkupiliswojewiny.
–Wujostwonieżyją–odezwałasięoschle.–Terazjazarządzam
tymmajątkiemwimieniuBiniiniemogępozwolićnarozkradanie
tego,cojeszczeocalało.–Upierałasiętylkodlazasady,bozdawała
sobiesprawę,żenicniewskóraizłodziejepozostanąbezkarni.
–Mojedrogiedziecko,jazłodzieiniebronię.Kradzieżjest
grzechem,alestwierdzamtylkofakt.Dziedzicnieżyje,
aspadkobierczynidaleko.Ktotymbiednymludziomzapłacizapracę?
Samisobiezapłaciliidobrze,bosiędarybożeniezmarnowały.Komuś
dadząchleb.
–AleBiniamożemiećdomniepretensje–burknęła.
–Rozumiemtwojeobiekcje,leczproszę,niezaczynajwojny
zchłopami.
Westchnęłaizaczęłasięuskarżaćnaogromnestraty,którewyrządził
pożar.
–Wujmiałwspaniałąkolekcjębroniwschodniej,zbieranejprzez
wieki.Nicztegoniezostało.Spaliłysięwszystkiemeble,lecz
najbardziejmiżalrozkradzionegostadakoniibydła.Wszystkogdzieś