Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Przyślękaretę.
–Możewniedzielępomszy.JedźzBogiem,dziecinko,iuważaj
nasiebie–wyszeptałiznowuprzymknąłpowieki
Wyszła,rozumiejąc,iżpragniezostaćsam.Najboleśniejodczuł
śmierćJasia,swojegoulubieńca,ijegoserce,podobniejakjej,
wypełniałbezbrzeżnysmutek.Codziennieodprawiałmszężałobną
zaspokójjegoduszy,opłakującgojaksyna.
ZplebaniiudałasięprzedkryptęBorutyńskich.Uklękła
nakamiennychpłytachistarałasięskupićnamodlitwie.Lecz
odmawianepacierzenieprzyniosłyjejukojenia,budzącjedyniebunt
naokrutnylos.NiepotrafiłasiępogodzićześmierciąJasiaiciągle
widziałaprzedsobąjegoroześmianątwarzisłyszałanawołujący
jągłos.Jegozgonbyłtakniespodziewanyiokropny,porywając
gowkwieciewiekuztegoświata,żeczułapretensjedoBoga,
iżpozwoliłnatakązbrodnię.Ogarniętaogromnymsmutkiem,
pogładziłapalcamiżelaznewrotadzielącegoodżywychiodeszła,nie
oglądającsięzasiebie.
NieodwiedziłanawetgrobuPauli.Niewiadomo,kiedyprzestałasię
jejbaćiwspomnienietejkobietyjużnierobiłonaniejżadnego
wrażenia.Spokojniewchodziładosalonikukasztelanaibeztrwogi
spoglądałanajejportret.Paulastałasięzczasemjedynieodległym
wspomnieniem.Straszliweprzeżyciaostatnichmiesięcyzahartowały
Ninęizniweczyłykoszmarprześladującyjąprzezdługiczas.
***
WniedzielęNinazcałymswoimdworempojechaładokościoła.
UsiadławkolatorskiejławceBorutyńskichprzystallachnaznak,
żeprzejmujeponichopiekęnadkościołem.Miałaprzysobietylko
pannęLutównęiJagę.Wnastępnychławkachsiedzieli:panBochniak
zrodziną,paniochmistrzyni,Kumosia,Walenty,adalejpokojówki
ilokaje.
Zadziedziczkąrozsiedlisięgospodarzemakowscyzpanemwójtem
naczele,porządnieubrani,dobrzeodżywieniipewnisiebie.Kobiety
trzymałynarękachpucułowatedzieciaki,adziewczętawiejskie
whaftowanychgorsetach,wstęgachikoralachprzypominałykolorowe
kwiaty.Przyjechaliszumnie,ztrzaskaniembatówiwesołymi
pokrzykiwaniami.Chłopizsąsiednichwsiprzyglądalisię
imzzawiścią.
AlenajwięcejoczuzwracałosięnasiedzącąnaprzedzieNinę,