Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
3
TODZIECINNIEPROSTE,
JEREMI.NAZYWASIĘSZANTAŻ
JużodtrzechminutJeremiOrganekprzyglądałsię
dziwnemuobrazkowi,którynapawałgorosnącym
geometrycznieniepokojemodalszączęśćweekendu.
ZaczynałwątpićwsłusznośćdecyzjiozabraniuLindy
zesobą.Zdrugiejjednakstrony–jaksłusznie
skonkludował–onaitakbysiętamwybrała,więc
właściwieniemiałwyboru.
RudowłosaLindaMillerrozpłaszczyłasięnamasce
mercedesa280SLwkolorzetunisbeigeigładziła
błyszczącąkaroserię,czuleprzemawiającdowycieraczek.
NiektóresłowaniedocierałydouszuJeremiegowyraźnie,
alezrozumiał„cudeńko”,„cacuszko”,„skarbeniek”itym
podobneczułezwroty,ponadwszelkąwątpliwość
kierowanedosamochodu,niedojegowłaściciela.
–Lindo?–Wkońcuzdecydowałsięprzerwać
temiłosneuściski.–Musimyjechać,boniedługozrobisię
okropniegorąco.
–Dajmijeszczeminutkę.No,możedwie,
wporywachdopięciu.