Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
jakimiśdodatkowymiurządzeniami.Pozatymdawnoniewidziano
tugości.
Wracamdopokoju,abyprzekazaćwiadomość,żeczekanaszimna
noc.ZastajęMarię,gdysiedziprzedlustremiszczotkąrozczesuje
włosy.Sądługieiwłaśniezaczęłypojawiaćsięwnichpojedyncze
siwepasemka.Marięniezmiernietosmuciinielubiotymmówić,
ajednakniechcefarbowaćwłosów.Twierdzi,żetożałosnemaskować
objawyprzemijania.
—Naszczęściemamygrubepierzyny—mówię,siadając
nałóżku.Czuję,jakuginasiępodmoimciężarem,asprężynywydają
metalicznebrzęknięcia.Pierzynymajązapachstarościiwilgoci.
Zastanawiamsię,iluludzipodnimispało.Wzdrygamsięnamyśl,
żektośmógłpodnimirównieżumrzeć.
—Niepowinniśmytuprzyjeżdżać.Mamzłeprzeczucia.—Maria
przestajesięczesać.
Nielubię,gdytakmówi,zwłaszczażeprzeczuciaprawienigdyjej
niezawodzą.Dlaczegojednaknaszapodróżdomiastaodziwnej
nazwiemiałabyźlesięskończyć?Wszystkonaraziewyglądadobrze,
pomijającnieogrzewanypokójiopryskliwegorecepcjonistę.
PodchodzędoMariiigładzęjąpowłosach.Zzaciekawieniem
spoglądamnajejtrzyodbiciawzwierciadle.Mamwrażenie,żekażde
ukazujeinnąpostać.
—Lubię,gdytakrobisz.
Mówicicho,uśmiechasię.Mojedłoniebłądząpojejszyi,
piersiach.
—Nie.Przestań.
Mojepożądanieimojelodowatedłonie.
—Nieumiemkochaćsięwtakichmiejscach.Ciwszyscy
święci...
Rzeczywiście,zobrazówpatrząnanaspoważnieświęciPańscy.
NawetChrystuszgorejącymsercemjakbykątemokazerkananas,
przybyszówzdaleka,którzypróbująoswoićobcemiejsce.Znamten
obrazdoskonale.PrzypominamistaryoleodrukzMariąMagdaleną