Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
stoleiwmilczeniużujemychleb.PatrzęnaMarię.Mariapatrzy
wszarąprzestrzeńzaoknem.Tonaszapierwszawspólnapodróż
odwielulat.Początkowoniechciałasięnaniązgodzić,ale
przekonałemją,uciekającsiędopodstępu.Kwieciścieobjaśniałemjej,
żemiastoodziwnejnazwietocudownemiejscedlaludzitakichjak
my,zagubionenamapie,zdalaoddużychośrodków,ukrytewśród
jeziorilasów.Choćcałkieminnabyłaprawdaoprzyczynachnaszego
wyjazdudotegomiastaodziwnejnazwie.
Razdorokuwmieścietymodbywasiętargkoński,naktóry
zjeżdżająhodowcyzbliższychidalszychokolic.Zaletątegotargujest,
żekonietuoferowanenieosiągajązbytwygórowanychcen,mogą
więcsobienaniepozwolićnawetniezbytzamożnikupcy.Mariakocha
konie.Odnajmłodszychlatpobierałalekcjejeździectwa.Niestety,ani
ona,anijaniepochodzimyzrodzin,wktórychżywebyłybytradycje
hodowlane.Pozatymdługoniemogliśmysobiepozwolićnakupno
konia,chociażbypodlejszegorodzaju.Obojebowiemposiadamy
zawodyiumiejętnościgwarantującedochodyalboniewysokie,albo
nieregularne,conajednowychodzi.Niepodzielamkońskiejpasji
Marii,zapachtychczworonogówprzyprawiamnieomdłości,asame
koniewzbudzająwemnielęk.Niechcęumrzećkopniętyprzezktóreś
ztychzwierzątwgłowęalbowbrzuch.Cioskopytemwbrzuch
wydajesięnajgorszy.Krwawiąceorganywewnętrzne,potwornyból,
długaagonia.GdyMariawracałazlekcjijazdy,całydomwypełniał
sięzapachemkońskiegopotu.Niepomagałowietrzenieanito,
żeMarianatychmiastpopowrociedodomuzwykłabraćkąpiel.Wciąż
czułemokropnądlamniekońskąwoń.
Konietonajcudowniejszeistotypodsłońcem.
Uważam,żebynajmniejniekonie,alekobiety,azwłaszczajedna
znichzasługujenatomiano.Mariauśmiechasię,ukazującrząd
swoichzdrowychzębów.Wmyślachdodaję„końskich”,aprzecież
tozadbanezębypięknejkobiety,któradziwnymtrafemjestmoją
żoną.Aletakczęstoporuszakońskiezagadnienia,żebezwiednie
porównujęjedozębówzwierzęcia,poktórychoceniasięstanjego
zdrowia.KochamMarięijestemgotówzrobićdlaniejwszystko.
Kiedyśodniechceniarzuciła,żechciałabymiećswojegokonia.