Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Rozległysięśmiechibrawanagradzającejegopoczuciehumoru.
Zamyśliłemsię.Mimozgiełkumojewspomnieniapożeglowały
kucałkieminnejwigilii.
Któragodzina,skarbie?zawołałazłazienkimojażona.
Zerwałemsięnarównenogi,spojrzałemnazegar.
Jużpiąta.Proszęcię,zaraztrzebawychodzić.Przecieżrodzice
niebędączekalizwigiliąwnieskończoność.
Jeszczepięćminut!odkrzyknęłazniekształconymgłosem.
Opadłemzpowrotemnafotel.Odgodzinysiedziałemwnim
ubranywkurtkęibuty.Zdajesię,żenawetzasnąłem.„Azresztą,
comnietoobchodzi?!”-pomyślałem.„Zacznąbeznas!Wielka
miatrakcja!”
Wieszco,kochaniemruknąłemdoprzechodzącejobokżony
cośniemamspecjalnieochotywychodzićzdomu.Wiem!Wiem!
Lepiejjużnicniemów!
Jejspojrzeniestarczyłomizacałykomentarz.
„Nooo!Gotowa!Nareszcie!”pomyślałem.
Idźdosamochodu,ajapozamykamzadysponowałem.
Żonazbiegłaposchodachzlekkością,jakiejbymsięponiejnie
spodziewał.
Zadowolona?zapytałemkluczytrzymanychwręku.
Zamknąłemwszystkiezamkiipodążyłemślademżony.
Rodzicemieszkalidwieuliceodnas,alewypadałoprzyjechać
samochodem.„Przecieżwszyscyprzybędąautami,awyjakdziady
chcecieprzyjśćnapiechotę?”zapytałamamusiaretorycznie
wewczorajszejrozmowietelefonicznej.
Dojeżdżamypopięciuminutach.Nawetszybyniezdążyły
rozmarznąć!
Wchodzimydobloku.Naklatceschodowejpachniesmażonykarp.
„O!Zgasłoświatło.Aleheca,możetojakaśgrubszaawaria?”
ucieszyłemsię.
Gdzietam!Żonajużnamacaławłącznik.Znowucałaklatkatonie
wnieprzyjemnymświetlejarzeniowym.
„Ciemnośćkrzepnie,blaskciemnieje!”rozlegasięzadrzwiami,
którewłaśniemijamy.