Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
RozdziałI
Światłojestciszą.
Adamotworzyłoczy.Byłojużwidno,słońceodbijałosię
odwiszącejnaścianiefotografiiwoszklonejramce.
Obudziłsięitakwłaśniepomyślał:światłojestciszą.
samsięzdziwił,żeakurattoprzyszłomudogłowy.
Żadnychkrzyków,wystrzałów,warkotusamochodowych
silników.Nawetptakinieśpiewałyobrzasku.Jakby
wszystkieżyweistotywymarły.Tylkowschodzącesłońce
byłooznakążycia.
SpojrzałnaHonzę.Chłopakleżałzwiniętywkłębek
niczymwychudzonybezdomnypies.Terazspałspokojnie,
leczwpoprzednienoceAdamabudziłyjegokrzyki.
Ein,
zwei,drei!Ein,zwei,drei!
,wołałHonzaprzezsenigłośno
płakał.Adamzrywałsięnarównenogi,próbował
gouciszyć.Poczymponowniezasypiali,alepogodzinie
czydwóchchłopakznowuwyrzucałzsiebiedramatyczne:
Aufstehen!Raus,raus!
Ijeszcze:
Ne,ne,ne!
***
ZnalazłHonzędwatygodnietemupomiędzytrupami
wpasiakach.Kilkanaścieciał,niemalszkieletów,leżało
przydrodze.Więźniowiezostalizastrzeleni,krewjeszcze
niezdążyłazaschnąćnazniszczonychdrelichach.Chciał
szybkowyminąćzwłoki,alezauważył,żejedenczłowiek
sięporusza.Przyjrzałsiędokładniej.Chłopiec.Niemal
dziecko.Niemiałnasobiewięziennegoubrania,tylko
zwykłeciuchy.Podartysweter,przewiązanesznurkiem
spodnie,stopyowinięteszmatami.TobyłwłaśnieHonza.
Prawdopodobniedwajwięźniowie,upadając,osłonili
chłopakaprzedkulami.Niezostałnawetranny,alebył
takwycieńczony,żeniemiałsiłyiść.Chwiałsięiupadał.
Adamdałmusięnapićmlekazmanierki,którązabrał