Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
wszyscyrazem.Jakprawdziwarodzina.
–Oj,tak,tak…–przyznałapaniKasia,siedzącprzykaloryferzepod
oknem,zdłońminapodołkuikiwającprzytymgłową.–Tozłoci
ludzie.Moglibyprzecieżsięnienawidzić,szkodzićsobiedoostatniego
tchnienia,ajednakszanowalisięnawzajemdosamegokońca.Może
ibyłatodziwnamiłość,aleprzecieżnienamtoosądzać.
Starszapanipowędrowaławzrokiemwstronęsalonuiwszystkie
kobietyzgromadzonewkuchnizrobiłytosamo.
Ichspojrzeniespoczęłonapustymfotelu.
Dotejporyniktnieśmiałnanimusiąść.Koc,którymmamasię
okrywała,wisiałprzewieszonyprzezwysokieoparcieiczęść
podłokietnika,przezcowydawałosię,żeopuściłagotylkonachwilę.
Żegdziekolwiekposzła,zarazwróci.