Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Vegi,dlategomiałcośdopowiedzeniaopolicji
ztamtychczasów.
–Myślicie,żejestemcieniasiniemamznajomości
–warknąłZarzecki,naglerozzłoszczony.–Myślicie,
żejesteściebezkarni.Ajaznamparuludziimam
wystarczającodużoforsy,abywynająćprawnika,który
dobierzesięwamdodupy.Albowtejchwili
przerwiecietobezprawneprzesłuchanie,albozrobię
zwamiporządek.
Maszyńskiuniósłbrwi.Nieśpieszniespojrzał
naKruka,poczymodłożyłdługopisizaplótłręce
napiersi,jakwidzwkinieszukającywygodniejszej
pozycji.
–Zobaczycie,jakwasurządzę–mruknąłZarzecki,
jakbynaglestraciłinstynktsamozachowawczy.
Krukwstał.
–Chodzitylkooto–powiedziałtakcicho,żeniemal
samsiebieniesłyszał,awuszachtętniłamukrew
–żejesteśsadystąikrzywdziszludzi,gdysąsłabsi.
Totakjakja.
Zarzeckizerwałsięzmiejsca.Rzuciłspojrzenie
naMaszyńskiego,alewpustejtwarzyaspirantanie
znalazłwsparcia.
–Idęsięodlać–rzuciłMaszyńskiiwyszedł.
–Wszystkosięnagra!–krzyknąłZarzecki,alestruny
głosowezawiodłyijegogłosstałsiępiskliwy.
Odchrząknąłnerwowo,wskazałnasufit.–Kamera.
Krukpopatrzyłwgórę.Kiwnąłgłową,wrócił
wzrokiemdoZarzeckiego.Nieśpiesznieobchodziłstół.
–Odtrzechtygodnitogównoniedziała,akomenda
niemapieniędzynanaprawdę.Tylkotadiodasię