Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
apotempodniósłwzroknasiedzącegopodrugiej
stroniestołumężczyznę.
WładysławZarzeckisprawiałwrażenieznużonego.
Dwukrotnieprosił,byzakończonoprzesłuchanie,ale
wciążtrwało.Dochodziłatrzeciarano.DoszóstejKruk
chciałmiećprzyznaniesiędowiny,apotemzamierzał
iśćdodomusięwyspać.
–To,copanrobi,podpadapodtortury–powiedział
Zarzecki.–Pozbawieniesnu,zadawaniebezkońcatych
samychpytań,naktórejużodpowiedziałem
–Proszęzacząćmówićprawdę.
–Jestemoskarżonym.Polskieprawopozwala
mikłamać,jeślitakmisięspodoba.–Zarzeckiumilkł
iprzyjrzałsięswoimpaznokciom.Trzymałdłoniepod
stołem,aleKrukwiedział,żepodpaznokciamiwciąż
byłakrew.Gdywkońcupozwolonomuumyćręce,nie
zrobiłtegostarannie.–Choćwszystko,
copowiedziałem,jestprawdą.
–Naraziejestpantylkoosobąpodejrzaną.
NaposzarzałejtwarzyZarzeckiegopojawiłsię
grymas.
–Panjużmnieosądziłiskazał.
–Zacznijmyodpoczątku.
–Niemamnicwięcejdopowiedzenia.
–Wróciłpandodomuowpółdoósmejwieczorem,
wypiwszyuprzedniotrzypiwawtowarzystwiekolegi,
RyszardaBaranowskiego.Niemogęuwierzyć,żetaki
facetjakpankończywieczórnatrzechpiwach.
–Panwnicniemożeuwierzyć,paniekomisarzu.
–Popowrociezastałpanżonęwdomu.
Zarzeckimilczał.Byłżylastymwysokimmężczyzną