Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
gomółekpooprawianychwołów,któreodbijałytakblaski
zachodzącegosłońca,żemożnabyłomniemać,wdomujestpożar.
Wulicachbliższychrynkupełnobyłojednakdworzyszczzczerwonej
cegłyalbozgołakamiennych,wysokich,ozdobionychprzystawkamii
czarnymkrzyżowaniempościanach.Stałyjedneobokdrugichjak
żołnierzewszyku,niektóreszerokie,drugiewąskienadziewięćłokci,
alestrzeliste,zesklepionymisieniamiczęstozeznakiemBożejMęki
lubzobrazemNajświętszejPannynadbramą.Byłyulice,naktórych
widaćbyłodwaszeregidomów,nadnimipasnieba,nadoledrogę
całkiemwymoszczonąkamieniami,apoobubokach,jakokiem
dojrzeć,składyiskładysowitepełnenajprzedniejszych,częstokroć
dziwnychalbozupełnienieznanychtowarów,naktóreprzywykłydo
ciągłejwojnyibraniałupuMaćkospoglądałjednakniecołakomym
okiem.Leczwjeszczewiększypodziwwprowadziłyobydwóch
gmachypubliczne:kościółPannyMariiwRynku,sukiennice,ratuszz
olbrzymiąpiwnicą,wktórejsprzedawanopiwoświdnickie,dżinghus,
tożinnekościoły,tożskładysukna,tożogromnemercatorium
przeznaczonedlakupcówzagranicznych,tożbudynek,wktórym
zamykanowagęmiejską,tożpostrzygalnie,łaźnie,topniemiedzi,
topniewosku,złotaisrebra,browary,całegórybeczekkołotak
zwanegoSchrotamtusłowem,dostatkiibogactwa,którychnieobyty
zmiastemczłowiek,choćbyzamożnywłaściciel„grodku”,wyobrazić
sobienawetnieumiał…
PowałazaprowadziłMaćkaiZbyszkadoswegodomostwaprzy
ulicyŚw.Anny,kazałimdaćizbęobszerną,poleciłichswym
giermkom,samzaśudałsięnazamek,zktóregowróciłnawieczerzę
dośćpóźnąnocą.Wrazznimprzybyłokilkujegoprzyjaciółi
używającobficienawinieimięsieucztowaliwesoło,samtylko
gospodarzbyłjakiśzatroskanyagdywreszciegościeporozchodzili
siędodomów,rzekłdoMaćka:
Gadałemzjednymkanonikiem,biegłymwpiśmieiwprawie,
którenpowiada,żezniewagaposłatosprawagardłowa.Prościeżtedy
Boga,bysięKrzyżaknieskarżył…
Usłyszawszytoobajrycerze,luboprzyuczcieprzebraliniecomiarę,
jednakżeudalisięnaspoczyneknieztakjużwesołymsercem.Maćko
niemógłnawetzasnąćiponiejakimczasie,gdysięjużpokładli,ozwał
siędobratańca:
Zbyszku?