Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Przezchwilęszliwmilczeniu,tymczasemrozwidniłosięzupełniei
jasnepromieniesłońcarozświeciłyskały,naktórychpobudowanebyło
opactwo.
–Bógwszędziemożeposzczęścić–rzekłwreszcieudobruchanym
głosemMaćko–proś,żebycibłogosławił.
–Pewno,żewszystkoJegołaska!
–ImyśloBogdańcu,bowtymmnienieprzekonasz,żetydla
Bogdańca,niedlategokaczegokłapakadoJurandazeSpychowa
chceszjechać.
–Niepowiadajcietak,bosięrozgniewam.Radjąwidzęitegosię
niezapieram;inneteżtoniżdlaRyngałłyślubowanie.Spotkaliście
urodziwszą?
–Comitajejuroda!Wolejweźją,jakdorośnie,jeślimożnego
komesacórka.
AZbyszkowirozjaśniłasiętwarzmłodym,dobrymuśmiechem.
–Możeitobyć.Niinnejpani,niinnejżony!Jakwamkości
sparcieją,będzieciewyjeszczewnukipomnieiponiejpiastowali.
NatouśmiechnąłsięzkoleiMaćkoiodrzekłcałkiemjuż
udobruchany:
–Grady!Grady!aniechżeichbędziejakogradu.Nastarośćradość,
apośmiercizbawienie.Tonam,Jezu,daj!
RozdziałIII
KsiężnaDanuta,MaćkoiZbyszkobywalijużpoprzedniowTyńcu,
aleworszakubylidworzanie,którzywidzieligoporazpierwszy–ici,
podnoszącoczy,patrzylizezdumieniemnawspaniałeopactwo,na
zębatemurybiegnącewzdłużskałnadurwiskami,nagmachystojące
tonazboczachgóry,towewnątrzblanków,spiętrzone,wyniosłei
jaśniejącezłotemodwschodzącegosłońca.Ztychokazałychmurówi
gmachów,zdomów,zbudowliprzeznaczonychnarozliczneużytki,z
ogrodówleżącychustópgóryizestarannieuprawnychpól,które
wzrokzwysokaogarniał,możnabyłonapierwszyrzutokapoznać
bogactwoodwieczne,nieprzebrane,doktóregonieprzywykliiktórym
zdumiewaćsięmusieliludziezubogiegoMazowsza.Istniały
wprawdziestarożytneamożneopactwabenedyktyńskieiwinnych
częściachkraju,jaknaprzykładwLubuszunadOdrą,wPłocku,w