Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Bagera—Proszęwasopozwolenieprzemawianiawtejsprawie.
—Mów!Mów!—wrzasnęłocałezgromadzenie.
—Jesttorzecząnikczemnąmordowaćnagie,bezbronneszczenię.
Zważcieżprzytym,żegdymalecpodrośnieiutyje,staniesięznacznie
lepszymkąskiem.Balugłosowałzatym,byżyłwwaszymrodzie,
jagłosujęzapomocąokupu,dodającdojegogłosumłodego,tłustego
bawołu,któregoprzedchwilązadusiłamomałepółmilkistąd.
Spożyjcieżgozesmakiem,aleproszę,przyjmijciemałeludzkie
szczenię,wedleprawa,doswegorodu.Sądzę,żenictemuniestoi
naprzeszkodzie?
Zaczęłysięburzliwenarady,naogółjednakprzychylnedlamalca.
—Mniejszaztym!Zginieitakczasuporydeszczowej!Zginie
odżarusłońcawlecie!Cóżnamszkodzićmożetagołażaba?Niech
sobiebiegazwilkami!Gdzieżtenbawół,Bagero!Pokażnam!Trzeba
przyjąćokup!
PośródtegorozbrzmiewałonieustannenaszczekiwanieAkeli:
—Badajciedobrze,owilki!Badajciedobrze!
Malecpozostałzupełnieobojętnynatowszystko,niezważałwcale
nawilki,któregoprzychodziłyoglądaćibawiłsiękamykami.
Zachwilęcałezgromadzenieudałosięnaposzukiwaniebawołu,
anaSkaleRadypozostalitylkoAkela,Bagera,Baluisprzymierzone
zMaulimwilki.ShereKhanporykiwałwdali,rozgniewanyporażką
iniemożnościąodzyskaniaswegołupu.
—Wyjsobie,wyj!—szydziłaBagera.—Znamsięnaludziach
ipewnajestem,żetenmaleczmusiciędoskomleniazinnegozgoła
tonu.
—Radjestem,żesiętakstało!—powiedziałAkela.—Ludzie,
toprzemyślnestworzenia.Tenmalecmożenamsięnierazprzydać.
—Tak...Tak—odrzekłaBagera—możesiębardzoprzydać,
zwłaszcza,żeniktniemożełudzićsię,iżpanowaniejegonadrodem
trwaćbędziewnieskończoność.
ZmilkłAkela.Przezmyślmuprzeszło,żemożeniedalekijuż
dzień,kiedyzostaniezabityprzezwilkijakostaryiniedołężnywódz,
byustąpićmiejscainnemu,którypopewnymczasiedoznatego
samegolosu.
—Zabierzgozsobą—rzekłdowilka-ojca—iwychowuj,jak
przystałokształcićczłonkawolnegoludu!
Mauli-żabkazostałwtensposóbprzyjętydoroduwilków