Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Wilk-ojciecwychyliłsięzjamyiusłyszałwyraźniedzikipomruk
gniewuiwarczenieShereKhanamiotającegosięwzaroślach.
—Niedołęga.Skoczyłnaogniskorozłożoneprzezdrwali
ipoparzyłsobiełapy.Tabakijestprzynim.
—Ktośidziewzgórzem!—powiedziaławilczyca,nastawiając
jednoucho—Uważaj!
Wzaroślachrozległsiętrzaskgałęzi.Wilkzebrałsięwsobie
izłożyłdoskoku.Szkoda,drodzyczytelnicy,żeniemogliściewidzieć,
cosięterazstało.Otowilk-ojciecodrzuciłsięodziemipotężnie
icisnąłwprzódcałeciało,alenaglewywinąłsięprostowgórę,
podleciałjakptakwpowietrzenakilkastópispadłnatosamoniemal
miejsce.Zatrzymałsiętedywskoku,zmieniwszyzamiar.
—Toczłowiek!—warknąłzezłością—Maleńkiczłowiek!
Popatrzno,matko!
Zobaczylitużprzedsobąmałegobrunatnegochłopczynę,
wspartegonakijku.Byłtłusty,nagusieńkiistąpałztrudemniemałym.
Naprawdę,nicchybapodobnegoniezjawiłosiędotądwwilczym
osiedlu.Malecstałjużprzedwilkiemzpodniesionągłowinąiśmiałsię
wnajlepsze.
—Tomabyćczłowiek?—zdziwiłasięwilczyca—Nie
widziałamnigdytakiegoczłowieka!Przynieśgodojamy.
Wilki,nawykłeprzenosićswemałe,umiejątoczynićtak
delikatnie,żemogłybywziąćwpaszczęjajko,nieuszkadzającgo.
Toteż,mimożezębyzwierzęciaobjęłymałeciałko,niezadrasnęły
skórydziecka,którezachwilęleżałopośródwilczątułona
karmicielki.
—Jakiładniutki!Jakigolutki!Jakiśmiały!—dziwowałasię
wilczyca.
Dzieckoszukałowolnejsutkiuciepłejpiersiprzybranejmatki.
—Ho...ho...jakimądry!Zabierasiędossania!Więctojestmałe
szczeniątkoludzkie?Chybaniemanaświeciedrugiejwilczycy,która
bysięmogłaposzczycićtakimwychowankiem!
—Podobnostałosiętakjużraz,doszłymniesłuchy,alenie
zdarzyłosiętoaniwrodzienaszym,aniwtychczasach!—powiedział
ojciecpoważnie—Jestgoły,słaby,mógłbymgopoprosturozdeptać
nogą,ajednakpatrzymiprostowoczy,nieodczuwającstrachu.
Wtejchwilizaćmiłosięwejściedojamy,albowiemcałyotwór
wypełniłolbrzymi,kanciastyłebipotwornykarkShereKhana.Tygrys