Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
ażrozstąpiłysięprzednimdymyijegogłosdotarłdonajdalszych
zakątkówsali.Oczybiesiadnikówjednakniezwróciłybysiękunam,
gdybyJanwtejsamejchwiliniepotrąciłłokciemstojącejnastole
szklanki.–E,kokotztym.Winoitakmajątuzamocne.Aleznam
natosposób.Chrzczęje!–wyznał,poczymjednąrękąchwycił
zadzbanztrunkiembarwystarejkrwi,adrugązabutelkękrystalicznej
wodysodowej,inadnaczyniem,zktóregojużkilkagodzinrytualnie
pociągał,dokonałceremoniichrztu.Usiedliśmy.
Onnahonorowymmiejscuwszczycieławy,pojegoprawicy
Piotr,polewicyja,obokmnieówjegomośćwpanamie,wierny
kompanodszklaneczkiifajeczki,idalejjeszczecałahorda
ochlapusów.Janmówiłpopolsku,aKapelusznik,którywklapie
marynarkinosiłminiaturkębiałegoorłaibiałejpszczoły,wyglądem
zaśprzypominałIsaacaBashevisaSingera,spijałjegosłowa
usteczkamirozwartymijakgościnnedrzwi.Nicnierozumiałipewnie
trwałbywtympierwotnymzachwyciebezkońca,gdybyniemoja
ingerencja.Zacząłemtłumaczyćtyradę,ztajemnejalokucjiczyniąc
pospolitylament.–Niemamroboty,dajmirobotę,jakżyć,
bymarzyć,jakmarzyć,byżyć,niemamroboty,dajmirobotę
–wciążtęsamąjeremiadęlałwjegouszymójprzyjaciel,
ajaprzekładałemtesłowawiernie,aczbezdbałościorytm.
Wtłumaczeniubrzmiałotojednakowielegorzej,czarnieznanej
mowyprysł.Oczywiścieswoimpośrednictwemzmąciłemsymetrię
jegozdań,akoniecznymiustępstwaminarzecztreścizgwałciłem
melodięwyrazówipotoczystośćskładni.TowszystkoprawdaiJan
mógłmiećpóźniejotodomniepretensje(ifaktyczniejemiał),istota
niezrozumieniależałajednakgdzieindziej.
DlaKapelusznikaaliasSingera,człowiekawsiódmymkrzyżyku,
byłatostaraśpiewka.Kwękańtegotypunietylkowysłuchiwał
nacodzień,lecztakżesamczęstojefabrykował,szczególniezaś,gdy
odwiedzałagorodzinazNiemiec.–JesteśmyzCzech,gdzienie
mamiłości,gdziezanikająwięzyspołeczneirodzinne,zCzech,gdzie
synowieicórkimięsorodzicaprzedkładająponadjegomiłość,
zCzech,gdziekruszynychlebaniepodnosisięzziemiprzez
uszanowanie,niedotakiegokrajutęsknomi,Panie...–Odwołującsię