Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
DZIEŃ
TRZECI
Iznówporannakawa,tymrazemwystarczadodwóchpapierosów.Tylek
wypalajednegopodrugim,myślamibędącprzyJowicie.Pierwszyświa-
domyporanekbezniejprzebieganiczymkrólikzłapanynakradzieży
marchewki.Absurdalnamyślgonikolejną,naprzykład,żeTyleknie
jestsobą,leczswoimbratem,aja,detektywKortz,stałemsięnim.Ale
cotoznaczy?Ogarnęłogopoczuciejakiegośodrealnienia,jakbynadal
sięnieobudził,tylkotkwiłwkolejnymkoszmarzebezładuiskładu.
Odnosiwrażenie,żejestbohateremjednejzeswoichksiążekiwłaśnie
atmosferawokółniegosięzagęszcza,jakbyzbliżałsiędopierwszego
punktuzwrotnego.
–Cozrobisz,kiedyonasięodnajdzie?–ściągamgonaziemię.
–Jeszczeniewiem.Wolałbym,bytobyłozamną.Chciałbymsię
dowiedzieć,gdziespędziłanoc,byzespokojemjązbluzgaćzato,że
zachowałasięjakgówniara.Podskórniejednakczuję,żecośsięstało,
iprzeztomamwyrzutysumienia,żewogóleprzychodziminamyśl
podnoszenienaniągłosu.
–Aleniepuściszjejtegopłazem?–pytam,sugerującodpowiedź.
–Nocośty.Wiesz,żeonamyśli,żejesteśmoimnowymMariuszem?
–Słyszałem,alenierozumiemdlaczego.
–Niewiem.Żejesteśjegosubstytutem.
–Ajestem?Cotyuważasznatentemat?
–Niemuszęsięnadtymzastanawiać–mówi.
Wbrewtemu,couważaJowita,moimzdaniemja,RobertKortz,nie
przypominamżadnegozbraciTylków,anapewnoniezwyglądu.Mariusz
43