Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
ROZDZIAŁ1
Chlustwodyodbiłsięodzielonegopomnikapołyskującego
wniemrawychblaskachsłońca.Jednowiadroniewystarczyło,
byznagrobkapozbyćsiępozostałościpospienionympłynie.Patrząc
napokrytypianągrób,odrazuwgłowieusłyszałpowtarzanąprzez
babcięmantrę.Należałopoprostunalaćpłynudowody,anie
odwrotnie,jakdokonałtegomężczyznazgrymasemnatwarzystojący
nadmarmurowąpłytą.
Porannegodzinygwarantowaływzględnyspokójnacmentarzu.Nie
licząckilkudośćwiekowychkobiet,niedostrzegałwpobliżunikogo
więcej.Nieprzepadałzbytniozawścibskimwzrokiemczyrzekomo
przypadkowymiprzechodniami,którymizwykłyokazywaćsięowe
babciespragnionerozmowy.Dlategojaknajprędzejchciałuporaćsię
zporządkamiprzypomniku,zanimktóraśzkobietzdecydujesię
podejśćizagadać.Niemiałochotynapogawędki.Wcaleniezpowodu
kiepskiegohumoru,poprostunależałdogronaludzi,którzynielubią
dużomówić,ajużzwłaszczarozmawiaćzobcymiosobamiizwłaszcza
naswójtemat.
Pokilkukolejnychchluśnięciachwodąuznał,żewykonałnależycie
swojąrobotę.Przetarłpomniknasuchoiustawiłnanimkwiatyoraz
kilkapustychzniczy.Planowałkupićdonichwkłady,alezapowiadane
upałyjedynierozpuściłybywosk,więczrezygnował.Zamiasttego
zakupiłlampkęnabaterie,którejczerwonypłomyczekpomrugiwał
jasno.
Otarłmokredłonieiusiadłnaniewielkimplastikowymsiedzisku
ławeczkinażelaznychnogach.Tużnaprzeciwkonagrobka,naktórym
widniałozdjęcieślicznejbrunetkiowyjątkowozielonychoczach.Czas
niczymgumkawycierałwspomnieniazpamięcimężczyzny.Zrobiłby
wiele,żebymócwrócićdojednychznajbardziejszczęśliwychlatjego
życia.Zakażdymrazem,kiedyprzychodziłnacmentarziwpatrywał
sięwfotografięmatki,którąstraciłbezpowrotnie,czułukłuciebólu.
Pustkę,którejnigdynicniebyłoiniebędziewstaniezapełnić.
Mijającelatawcaleniepomagały.Zostałatylkogłuchaciszaijego
wewnętrznymonologpełniącyfunkcjęnamiastkirozmowy.Musiało
wystarczyć.Czasemtylkowtymmiejscuskołatanenerwy