Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
4
Ewaszarpnęładrzwiiweszładopogrążonegowpółmroku
baru.Wnielicznychoknachwisiałyzatłuszczonefiranki
nieprzepuszczającezbytwieleświatła.Zasłonkiobok
sprawiaływrażenie,jakbyjeusmażonowefrytkownicy.
Stolikówbyłokilkanaście.Ciasnopoupychane,
zkrzesłami,którewyglądały,jakbyktośjepowyciągał
ześmietników.Wobskurnym,tanimibrudnymbarze
pachniałojednaknaprawdęsmakowicie.Ewabyła
zachwycona.Odrazujejsiętuspodobało.
Praktyczniewszystkiestolikibyłyzajęte.Jedyne
wolnemiejscadostrzegłaprzywąskimbarze.Zanim
tyłemdowejściastałbarman.Szerokiwramionach
niczymtrzydrzwiowaszafa,kroiłcośnaniewidocznym
blacie,razporazuderzającnożemodeskędokrojenia.
Ewazerknęłanazegareknanadgarstku.Przyjechała
niemalżeogodzinęzawcześnie.Napewnoniebyło
tujeszczeagentanieruchomości,zktórymsięumówiła.
Oczywiścieniewiedziała,jakwygląda,alejakożeniktnie
zerwałsięzkrzesłanajejwidok,założyła,żewciążnie
przyjechał.
Idealnieszepnęładosiebie.
Dziarskimkrokiemprzepchnęłasięmiędzystolikami
dobaru.Ściągnęłapłaszczykiznamaszczeniemułożyła
gonasiedziskuwysokiegostołkabarowego.Coprawda
obiciebyłoskórzane,alemimowszystkoniechciała
gopobrudzićswoimiubłoconymispodniami.Wdrapałasię
nastołek,oparładłonienawysokimblaciezobdrapanym