Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Gdybymibłękitdałztęczychmury
Bsobotnimarcowyporanek.Dośćdżdżystyizimny.Uliczki
Grünberguzasnułamgła,niesłychaćbyłoptaków,otejporzerokujuż
dośćgwarnych.Wszystkowtymrokudziałosięwolniej,stateczniej.
Światbyłdziwny,zaspany,ludziezaczęlipodejrzewać,żewiosna
nigdynienastanie.Żetenstanbędzietrwałkilkatygodni,apotem
przejdziewjesień,równiemokrąiszarą.RosemarieSobottka
postawiłaprzedIngątalerzzgorącązupą.
Masz,pojedzcórciu,bopewniejesteśzaganiana?
Rzeczywiście,ostatniobrakujemiczasu.Wiesz,żenawetnie
gotuję?!
Notocojesz?Znaczy,jecie?Toostatniesłowozabrzmiało
trochęniechętnie.
Ech,czasemgotuję,czasemzjemcośnamieście.
No,aLudwik?Znówwyczuwalnawgłosieniechęć.Wyraźna.
Dotegowłaśnieimienia.
Właśnienatymtledochodzimiędzynamidosprzeczek.
Onbychciałzemnązamieszkać,ajaniewiem,czyjestemgotowa…
Możetojestjakieśwyjście,możepowinnaśprzynajmniej
spróbować?Jesteścierazemjużtylelat…próbowałaznią
rozmawiać,choćnieprzepadałazaLudwikiem.AleIngamiałajuż
swojelata,najwyższyczas,byprzynajmniejonaułożyłasobieżycie.
Mamo!Tylko„powinnaś”,„powinniście”.Niemówtak.Tojest
mojeżycie.Apozatymmożejaniechcęznimmieszkać!Bojęsię,
bomożebysięcośmiędzynamipopsuło?Przecieżwiesz,jaksię
kończąwszystkiezwiązki.Imoje,itwoje.Niewarto.Widaćniemamy