Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
swejmatki.Alekupiec-jestpariasem...Comnietowreszcie
obchodzi;gnijciesobiewspokoju!"
Znowudodałjednąkolumnę,nieuważającnawet,cosiędzieje
wsklepie.
"Skądonawie-myślałdalej-żejakupiłemserwisisrebra?...
Ajakwybadywała,czymniezapłaciłwięcejniżwarte!
Zprzyjemnościąofiarowałbymimtenpamiątkowydrobiazg.
Winienemjejdozgonnąwdzięczność,bogdybynieszałdlaniej,nie
dorobiłbymsięmajątkuispleśniałbymzakantorkiem.Aterazmoże
mismutnobędziebeztychżalów,rozpaczyinadziei...Głupieżycie!...
Poziemigonimymarę,którąkażdynosiwewłasnymsercu,idopiero
gdystamtąducieknie,poznajemy,żetobyłobłęd...No,nigdybymnie
przypuszczał,żemogąistniećtakcudownekuracje.Przedgodziną
byłempełentrucizny,awtejchwilijestemtakspokojnyi-jakiśpusty,
jakbyuciekłazemnieduszaiwnętrzności,azostałatylkoskóra
iodzież.Cojaterazbędęrobił?czymbędężył?...Chybapojadę
nawystawędoParyża,apotemwAlpy..."
WtejchwilizbliżyłsiędoniegonapalcachRzeckiiszepnął:
-PysznyjesttenMraczewski,co?Jakonumierozmawiać
zkobietami!
-Jakfryzjerczyk,któregouzuchwalono-odpowiedziałWokulski,
nieodrywającoczuodksięgi.
-Naszeklientkizrobiłygotakim-odpowiedziałstarysubiekt,lecz
widząc,żeprzeszkadzapryncypałowi,cofnąłsię.Wokulskiznowu
wpadłwzadumę.NieznaczniespojrzałnaMraczewskiegoidopiero
wtejchwilizauważył,żemłodyczłowiekmacośszczególnego
wfizjognomii.
"Tak-myślał-onjestbezczelniegłupiizapewnedlategopodoba
siękobietom".
ŚmiaćmusięchciałoizespojrzeńpannyIzabeli,wysyłanychpod
adresempięknegomłodzieńca,izwłasnychprzywidzeń,któredziśtak
naglegoopuściły.
Wtemdrgnął;usłyszałimiępannyIzabeliispostrzegł,żewsklepie
niemanikogozgości.
-No,aledzisiajtośsiępannieukrywałzeswoimiamorami
-mówiłzesmutnymuśmiechemKlejndoMraczewskiego.
-Alebojakonanamniepatrzyła,toach!...-westchnął