Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
wLubliniemisięnieudałoodparłaSarapogodnie.Nie
czułaswojejczterdziestkiilekkieprzytykidotyczące
staropanieństwanigdyjejniedokuczały.Tamjednak
mieszkatro​chęwię​cejlu​dzi.
Tacyludzie!Ciotkamachnęłaręką.Cukierjest
wkredensie,wszufladzie,poprawej.Wszyscysię
śpieszą,potemrozwody.Wtelewizjimówili,żeteraz
codru​dzysięroz​cho​dzą.
Niejesttakźle,cio​ciu.Ile?Jedna?
Ajedna,cu​kiermiska​czeostat​nio.
By​łaśule​ka​rza?
ByłamrazemzMarzenąwzeszłymtygodniu.Tylko
ręceroz​ło​żyłika​załlekibrać.
Toiwprzy​chodnibę​dziemysięcza​semwi​dy​wać.
Ano,panidoktorwrodzinie,tojestcoś!
Uśmiechnęłasiędumnie.JużmnieBanasiowa
za​cze​piałaocie​bie.
Ocopy​tała?
Atak,ogólnie,couciebie.Słyszała,żesię
wpro​wa​dzasz.
Jużchybawszy​scywie​dzą.
Ano,wiedzą.Siorbnęłagłośnołykherbaty.
Nie​któ​rzysiędzi​wią.
Żezmia​staprzy​jeż​dżamnawieś?
Nietylkoodparłaciotka,podnoszącznacząco
brew.Cho​dziolas.
Ojakiznowulas?
Sarapostawiłakubeknastoleztakąmocą,żerozlała
niecoher​baty.Ciotkaspoj​rzałananiąprze​cią​gle.
Otenlas.IoAnielęiJó​zię.OtwojąmamęiPawła.
Dostałyzawału,jakawtymsensacja?zapytałaSara