Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
wLubliniemisięnieudało–odparłaSarapogodnie.Nie
czułaswojejczterdziestkiilekkieprzytykidotyczące
staropanieństwanigdyjejniedokuczały.–Tamjednak
mieszkatrochęwięcejludzi.
–Tacyludzie!–Ciotkamachnęłaręką.–Cukierjest
wkredensie,wszufladzie,poprawej.Wszyscysię
śpieszą,potemrozwody.Wtelewizjimówili,żeteraz
codrudzysięrozchodzą.
–Niejestażtakźle,ciociu.Ile?Jedna?
–Ajedna,cukiermiskaczeostatnio.
–Byłaśulekarza?
–ByłamrazemzMarzenąwzeszłymtygodniu.Tylko
ręcerozłożyłikazałlekibrać.
–Toiwprzychodnibędziemysięczasemwidywać.
–Ano,panidoktorwrodzinie,tojestcoś!–
Uśmiechnęłasiędumnie.–JużmnieBanasiowa
zaczepiałaociebie.
–Ocopytała?
–Atak,ogólnie,couciebie.Słyszała,żesię
wprowadzasz.
–Jużchybawszyscywiedzą.
–Ano,wiedzą.–Siorbnęłagłośnołykherbaty.–
Niektórzysiędziwią.
–Żezmiastaprzyjeżdżamnawieś?
–Nietylko–odparłaciotka,podnoszącznacząco
brew.–Chodziolas.
–Ojakiznowulas?
Sarapostawiłakubeknastoleztakąmocą,żerozlała
niecoherbaty.Ciotkaspojrzałananiąprzeciągle.
–Otenlas.IoAnielęiJózię.OtwojąmamęiPawła.
–Dostałyzawału,jakawtymsensacja?–zapytałaSara