Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
dziewczynkimotoremnazakupy,októrepoprosiłaBabciaBęben,
domiastarozrastającegosięwnajdziwniejszychkierunkach.Mia
iAnaszkaspodwielkichkaskówiprzezszkłagogliobserwowałyulice,
którymijechali.Razpięłysiękugórze,arazostroopadały,skręcały
towlewo,towprawo,ajeszczeinnymrazemnaukos,albozakręcały
takbardzo,żeprzeznieuwagęmożnabyłojeździćponichwkółko,
nawetniezdającsobieztegosprawy.
–Tato,akiedyprzyjadąciObcy?–zapytałaMia,gdywkońcu
dotarlinamiejsce.
TataMii,którywyglądał,jakbyjegogłowaskładałasiętylko
zgęstejczarnejbrody,goglimotocyklowychiwełnianejczapki,
pomógłobudziewczynkomściągnąćkaskiizejśćzmotoru.Zatrzymali
sięniedalekowielkiejtablicyznapisem„BIAŁADOLINA–dom
jedynegonaświeciełosiaalbinosa”.
–Wkrótce.Możedziś,możejutro.Alebędątunapewno.Dlatego
pojechaliśmydosklepu,żebyBabciaBębenmogłazrobićdlanich
obiadikolację…iśniadanie…isamniewiem,cojeszcze…Mogąbyć
głodni.Niewiadomo,jakdługobyliwpodróży.
–ADziadek?–zapytałaAnaszka,wyobrażającsobieDziadka
BębnaotoczonegoObcymi.–Gdzieterazjest?
–Dziadek?–zdziwiłsięTataMii.–Nocóż,robito,cozawsze.